Mecz Polaka z Grekiem był długi, ciekawy, zupełnie inny, niż ich ostatnie spotkanie w Atenach podczas rozgrywek grupowych Pucharu Davisa w połowie września (Tsitsipas wygrał w meczu pierwszych rakiet 6:3, 6:1).
O wyniku zadecydował tie-break w trzecim secie, taka porażka z nr 7 na świecie, niemal pewnym uczestnikiem wielkiego finału tegorocznych rozgrywek (Nitto ATP Finals) ujmy nie przynosi, ale trochę żalu pozostaje – była szansa na zwycięstwo. Grek był krok od straty pierwszego seta, w trzecim też miał tylko minimalną przewagę.
Dobre wiadomości z Chin są takie, że po trzech nieudanych turniejach (porażki w pierwszych rundach w Nowym Jorku, Metz i Tokio) Hubert Hurkacz odzyskał bojowość. Dwa mecze w Szanghaju wygrał bez straty seta (7:6 (7-5), 6:4 z Zhizenem Zhangiem; 6:2, 7:6 (7-1) z Gaelem Monfilsem), dzięki tym sukcesom awansuje w poniedziałek z 34. na 33. miejsce rankingu ATP.
Przed Polakiem stoi duża szansa na pierwsze w karierze na rozstawienie w Wielkim Szlemie, czyli w Australian Open 2020. Zadecydują kolejne starty: od 21 października w Wiedniu i od 28 października w hali Bercy w Paryżu.
W Szanghaju Hurkacz skończył pracę. Grał także w turnieju deblowym obok Benoita Paire. Para polsko-francuska pokonała Jeremy'ego Chardy i Fabrice'a Martina 6:4, 7:6 (7-4), przegrała z Mate Paviciem i Bruno Soaresem 1:6, 5:7. W chińskim turnieju pozostał jeszcze Łukasz Kubot w turnieju deblowym.