Stawiać na piątkowy ćwierćfinał Kyrgios – Federer nie było sprawą oczywistą, ale były powody, by wierzyć w sukces krnąbrnego Australijczyka, który zwyciężył Djokovicia 6:4, 7:6 (7-3).
Ledwie 12 dni temu pokonał go w Acapulco 7:6 (11-9), 7:5, pokonanemu zapewne zależało na rewanżu oraz przedłużeniu ładnej passy 18 kolejnych zwycięstw w Indian Wells, lecz te pragnienia nie pomogły – Serb szybko zaczął okazywać frustrację, zniszczył w czasie meczu dwie rakiety, po niespełna dwóch godzinach musiał żegnać się z turniejem.
Były lider rankingu światowego nie odzyskał znanej pewności siebie, aura niezwyciężoności jak rok temu uleciała, tak nie wraca, choć nikt jeszcze głośno nie mówi o głębokim kryzysie. Kyrgios przeciwnie – wyraźnie odzyskał rezon po miesiącach walki z wewnętrznymi demonami i zewnętrzną krytyką nagannego zachowania na kortach.
Ciąg dalszy będzie bardzo interesujący, bo Australijczyk zagra w ćwierćfinale z Federerem, który trochę za szybko jak na wspomnienia z wielu poprzednich meczów wygrał z Nadalem 6:2, 6:3. Klasyka w tym meczu była, ale tylko po szwajcarskiej stronie – mistrz Roger bawił się grą, wyglądał młodziej od hiszpańskiego rywala, odbijał piłki z dawną gracją i lekkością, słowem – chciało się patrzeć. I trudno było wierzyć w twardą statystykę: z 36 meczów Federera z Nadalem Szwajcar wygrał dopiero 13. raz.
Panie dotarły w Indian Wells już do półfinałów, zagra w nich m.in. Swietłana Kuzniecowa, której zwycięstwa mają znaczenie dla Agnieszki Radwańskiej. Jeśli Rosjanka pokona w piątek Karolinę Pliskovą i znajdzie się w finale, to zepchnie Polkę na ósme miejsce w poniedziałkowej klasyfikacji WTA.