Najpierw w hali O2 pojawili się debiutanci, Tsitsipas i Miedwiediew. Obaj mają za sobą dobry tenisowy rok, nieco lepsze wyniki (m. in. dwa zwycięstwa w cyklu ATP Masters 1000 i finał US Open) miał Rosjanin, ale i Grek może się chwalić – trzy tytuły w mniejszych turniejach ATP, wygrane nad Nadalem, Djokoviciem i Federerem.
Bilans przed starciem w Londynie wskazywał zdecydowanie na Miedwiediewa (5-0), ale na korcie okazało się, że najmłodszy z tegorocznych uczestników Masters znalazł wreszcie sposób na rywala. Mecz był wyrównany, lecz w bitwie na precyzję i moc forhendów odrobinę częściej wygrywał Tsitsipas. Wynik końcowy: 7:6 (7-5), 6:4.
– To był jeden z moich najtrudniejszych i najważniejszych meczów w karierze. Najtrudniejszy był ostatni gem, po którym wreszcie poczułem wielką ulgę. Nie jest łatwo grać z kimś po pięciu wcześniejszych porażkach. Miałem gęsią skórkę wychodząc na kort w O2 Arena, marzyłem kiedyś od takiej chwili oglądając po raz pierwszy w 2010 roku londyńskie mecze w telewizji. To wiele dla mnie znaczy grać w tak ważnym turnieju – mówił zwycięzca.
Nadal także wygrał do poniedziałku pięć na pięć meczów w ATP Tour ze Zverevem. Wbrew obawom o skutki niedawnej kontuzji pojawił się w Londynie, wyszedł na kort i zagrał jak to on – bez żadnych kompromisów, ale również bez zwycięskiej formy, być może dobrze maskując objawy fizycznej słabości.
Mała klątwa Nadala – brak zwycięstwa w Masters – wydaje się działać i w tym roku. Nawierzchnia w Londynie nie sprzyjała silnym rotacjom piłki Hiszpana, forhend stracił moc. Obrońca tytułu bez problemów dawał sobie radę, szybko przełamał podanie lidera rankingu światowego raz i drugi, pierwszy set wygrał gładko 6:2, drugi też zaczął od przełamania.