Reklama
Rozwiń

Jerzy Janowicz po odpadnięciu z Wimbledonu: Kierunek Wiedeń

Polski tenisista po meczu z Benoitem Paire w trzeciej rundzie tegorocznego Wimbledonu

Aktualizacja: 07.07.2017 21:58 Publikacja: 07.07.2017 21:15

Jerzy Janowicz po odpadnięciu z Wimbledonu: Kierunek Wiedeń

Foto: AFP

Zderzył się pan w piątek z zaporą, z tenisistą nie do pokonania?

Jerzy Janowicz: Nie ma co ukrywać, Benoit grał absolutnie kosmicznie, miał dzień konia, jak to się mówi. Tak naprawdę po dzisiejszym meczu mogę być wściekły tylko z jednego powodu: przegranej piłki w pierwszym secie, gdy miałem szansę przełamania serwisu Francuza. Powinienem to wykorzystać. Tylko o to jestem zły na siebie.

Jest z pana grą jednak lepiej, niż było, prawda?

Powoli. Jestem na dobrej drodze, wracam po ciężkiej kontuzji. W tym sezonie też pauzowałem przez spory okres. Na razie czuję się fajnie. Wydaje mi się, że miałem bardzo udany turniej. Wszystko idzie w dobrym kierunku.

Nie każdy wie, że miał pan przed pierwszym meczem kontuzję i trzeba było, by fizjoterapeuta stawiał pana na nogi...

To prawda. W sobotę przed pierwszą rundą nie bylem optymistycznie nastawiony do turnieju. Myślałem bardziej o tym, żeby wyjść na kort, a nie walczyć o zwycięstwo. W czwartek na treningu spotkało mnie coś bardzo przykrego, troszeczkę plecy mi się posypały, ale Torben Hersborg, który pracuje ze mną już od kilku lat w Londynie, wyprowadził mnie z tego. W niedzielę było już troszkę lepiej. W poniedziałek na 98 procent perfekcji. Całe szczęście, że Torben był pod telefonem, bo wydaje się, że bez niego w poniedziałek miałbym wciąż problemy, nawet z wizytami w toalecie.

Jak będzie zdrowie, będzie dobrze?

Na pewno trzeba omijać takie sytuacje, jakie przytrafiły mi się w czwartek. Do soboty miałem ogromny problem, żeby przemieścić się z łóżka do toalety. Sprawiało mi to ogromny ból. W niedzielę pojawiło się światełko w tunelu. Torben powiedział mi, że będę gotowy na dzień meczu. Zaufałem mu i było dobrze. Najważniejsze więc, żeby zostać zdrowym i wtedy, wydaje mi się, moja gra będzie systematycznie pięła się w górę.

Przyjdzie pan na sobotni mecz „szefowej", Agnieszki Radwańskiej?

Będę musiał szybko uciekać z Londynu z prostego powodu – w poniedziałek mogę zagrać pierwszy mecz w Niemczech. W takim przypadku konieczna jest jak najszybsza ewakuacja. Turniej w Brunszwiku [duży challenger ATP, pula 150 tys. dol. – przyp. K.R.] będzie ostatnim, który będzie mi się liczył do klasyfikacji przed US Open. Potrzebuję około 30 punktów, żeby mieć zapewnione miejsce w drabince turnieju głównego, więc jutro szybka ewakuacja i jeszcze szybsza adaptacja do kortów ziemnych.

Dużo będzie tych kortów ziemnych przed wyjazdem do USA?

Na razie plan jest taki, że jadę do Brunszwiku, potem gram w Poznaniu, opuściłem występ w Hamburgu na rzecz Poznania i odrobiny odpoczynku. Ten okres będzie intensywny. Mam w planach trzy turnieje, w czasie turnieju w Hamburgu będę trenował w Austrii i potem będę leciał jeszcze do Kitzbuehel.

Kiedy na stałe przeniesie się pan bliżej trenera Bresnika, do Wiednia?

Wiadomo, że takich spraw nie załatwia się w dwa dni. Na razie będę szukał gotowego mieszkania. Teraz podróżuję tam autem. Lubię jeździć autkami, więc nie sprawia mi to większej trudności. Droga katowicka nie jest zbyt równa, całe szczęście, że jest jeszcze prosta. Można jeździć.

Na jak długo przeprowadzi się pan do Austrii?

Jeszcze nie wiem.

w Londynie wysłuchał Krzysztof Rawa

Tenis
Mistrz Wimbledonu zawieszony. Kolejny taki przypadek w tenisie
Tenis
Iga Świątek wzięła na siebie zbyt wielki ciężar. Nie miała jeszcze tak trudnego sezonu
Tenis
Joao Fonseca jak Jannik Sinner. Nowa siła w męskim tenisie
Tenis
Iga Świątek z dwoma zwycięstwami. Czas na Australię
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Tenis
Podcięte skrzydła Orłów. Iga Świątek daleko od finału
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku