To zwycięstwo miało nadejść w listopadzie, u siebie w ojczyźnie, w Killington w stanie Vermont. Wszystko było przyszykowane, nawet narty przygotowane przez sponsora z naklejoną liczbą 100. Po wcześniejszych zwycięstwach w fińskim Levi i austriackim Gürgl, brakowało tylko tego jedynego zwycięstwa. Zawody oglądało 20 tysięcy spragnionych ujrzeć na żywo historyczny wyczyn.
Po pierwszym przejeździe giganta w Killington prowadziła. Ale to narciarstwo, sport w którym wypadki przytrafiają się niespodziewanie nawet najlepszym. Wystarczy drobna nierówność, dziura na stoku, chwila nieuwagi której prawdopodobieństwo wzrasta, gdy pod presją jedzie się po setne zwycięstwo. W drugim przejeździe Shiffrin straciła kontrolę nad nartami, wjechała w bramkę, a siła uderzenia wyrzuciła ją w boczną siatkę.
Dziura w brzuchu Mikaeli Shiffrin
Brak zwycięstwa nie był najgorszą wiadomością dla 29-letniej narciarki z Vail. Długo leżała na stoku badana przez służby medyczne. Została przewieziona do szpitala. Obsługa przekazała organizatorom, że w trakcie interwencji zapytała o międzyczasy, co uspokoiło od razu jej najbliższych i kibiców w Killington i przerwała ciszę na trybunach.
Czytaj więcej
Lindsey Vonn, czyli jedna z najlepszych zawodniczek w historii narciarstwa alpejskiego, po niespodziewanym powrocie do sportu nadal jest szybka, ale nad wyraz ostrożna.
Nie zapadły ostateczne ustalenia, co spowodowało dziurę w brzuchu u Amerykanki – kijek, czy część bramki albo inny przedmiot. Shiffrin musiała przejść zabieg chirurgiczny, w trakcie którego okazało się, że miała wiele szczęścia. Cokolwiek to było o milimetry minęło okrężnicę.