To zwycięstwo miało nadejść w listopadzie, u siebie w ojczyźnie, w Killington w stanie Vermont. Wszystko było przyszykowane, nawet narty przygotowane przez sponsora z naklejoną liczbą 100. Po wcześniejszych zwycięstwach w fińskim Levi i austriackim Gürgl, brakowało tylko tego jedynego zwycięstwa. Zawody oglądało 20 tysięcy spragnionych ujrzeć na żywo historyczny wyczyn.
Po pierwszym przejeździe giganta w Killington prowadziła. Ale to narciarstwo, sport w którym wypadki przytrafiają się niespodziewanie nawet najlepszym. Wystarczy drobna nierówność, dziura na stoku, chwila nieuwagi której prawdopodobieństwo wzrasta, gdy pod presją jedzie się po setne zwycięstwo. W drugim przejeździe Shiffrin straciła kontrolę nad nartami, wjechała w bramkę, a siła uderzenia wyrzuciła ją w boczną siatkę.