Adam Małysz: Nie składamy broni

Niespodziewane medale smakują najlepiej – mówi „Rz” Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Publikacja: 26.02.2025 05:08

Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

Foto: PAWEŁ MURZYN/EAST NEWS

Wierzy pan w medal dla Polski na rozpoczynających się mistrzostwach świata?

Wszystko się może wydarzyć, choć patrząc przez pryzmat całego sezonu, spodziewam się, że ciężko będzie go wywalczyć. Zapewniam jednak, że nie składamy broni. Mamy Pawła Wąska, który cały czas jest blisko czołówki. Pozostali zawodnicy nie byli na zawodach Pucharu Świata w Japonii, specjalnie przygotowywali się na konkursy w Trondheim. Trzeba wierzyć, ale jest ryzyko, że możemy z Norwegii wrócić bez medalu.

Pan zna to z własnej kariery? Przypomina się Predazzo?

No właśnie, przed zawodami w Predazzo sam miałem kryzys formy, a zdobyłem tam dwa złota. Na całą sytuację patrzę bardziej z perspektywy zawodnika niż prezesa i wolę mówić o sukcesach, kiedy już się pojawią, a nie rozdawać medale przed wydarzeniem. Wiem, jak ciężko jest zdobyć medal na wielkiej imprezie, ale te niespodziewane też najlepiej smakują. Dwa lata temu chyba nikt nie stawiał na medal Piotrka Żyły na normalnej skoczni, a wrócił do Polski jako mistrz świata. Pamiętajmy, że w Trondheim na takim obiekcie będzie skakało pięciu Polaków, a to jest dodatkowa szansa.

Wąsek jako jedyny z kadry poleciał do Japonii. Dlaczego?

Długo nie było wiadomo, czy się tam wybierze. Spodziewaliśmy się, że czołówka może nie polecieć na konkursy w Azji i Paweł mógłby wskoczyć do czołowej dziesiątki PŚ, ale plan nie wyszedł w 100 proc. Wyprawa do Japonii nie była pomysłem tylko trenera Thomasa Thurnbichlera, ale też Pawła. Zawodnik sam tego chciał i zadeklarował, że prosto z USA pojedzie do Sapporo.

Udźwignie bycie liderem kadry na mistrzostwach świata? To chyba trochę co innego niż taka rola w Pucharze Świata?

Czytaj więcej

Kończy się pewna epoka. Kamil Stoch nie wystartuje w mistrzostwach świata

Na mistrzostwach świata startuje się z tymi samymi zawodnikami i na tych samych skoczniach. Ranga jest oczywiście większa niż na „zwykłych” zawodach, ale jeśli uda się powstrzymać takie myśli, to są to po prostu normalne zawody.

Jak pan ocenia zgrupowanie?

To były bardzo udane treningi. Skocznie w Wiśle i Szczyrku były dobrze przygotowane, a pogoda była wymarzona, bo wiał leciutki tylny wiatr. Dawid Kubacki skakał bardzo dobrze, z kolei Piotrek Żyła z pewnymi problemami, ale on jest nieobliczalny i u niego wszystko się może zdarzyć. Paweł dołączył po paru dniach odpoczynku. Miejmy nadzieję, że to zgrupowanie przełoży się na dobre starty w Trondheim.

Większe szanse na medal widzi pan na skoczni normalnej?

Historycznie tak to wygląda, można powiedzieć, że od pokoleń prezentowaliśmy się tam lepiej. Technika się jednak zmieniła i młodsi – Aleksander Zniszczoł czy Wąsek – potrafią polecieć. Piotrek i Dawid mają moc w nogach i na mniejszych skoczniach są groźni. Trzeba spokojnie poczekać na konkursy.

Weterani mają jeszcze dużo paliwa?

Wiek sportowy w skokach, ale i w innych dyscyplinach, się przedłużył, młodzież później dojrzewa sportowo. Młode wilczki mają świeżość, są bardziej elastyczne, łatwiej zmieniają proces treningowy, styl i sprzęt. Starsi wolą się poruszać utartymi torami. Skoki są tak nieobliczalne, tak dużo rzeczy ma wpływ na wynik, że nie da się przewidzieć, jak się to potoczy. Oczywiście, jeśli ktoś jest w wysokiej formie, jak Austriacy, to jej nie straci i oni na pewno będą się liczyć. Mistrzostwa świata to główna impreza, dyspozycja w tym momencie będzie najlepsza, dodatkowo są pewni siebie, a wtedy wszystko się układa. Fajnie być faworytem i liderem, ale to oznacza dodatkową presję i czasem ktoś nagle może zaskoczyć. Przypomnijmy sobie Simona Ammanna na igrzyskach olimpijskich w Vancouver. Tam złota mieli podzielić między siebie Gregor Schlierenzauer i Thomas Morgenstern, a tutaj niespodzianka. Zresztą ja wtedy też nie byłem zaliczany do faworytów. Wielu ekspertów nie dawało mi szans.

Ammannowi w Vancouver bardzo pomogły nietypowe wiązania. Teraz też spodziewa się pan nowinek czy to raczej pojawia się przed igrzyskami?

Przepisy są takie, że nie zostało wiele miejsca na wprowadzanie nowinek, choć czasem niewidoczna rzecz może pomóc skoczyć dalej o pół metra. Wydaje się, że trudno już cokolwiek nowego wymyślić, ale na pewno ktoś będzie próbował. Spodziewam się tego raczej przed igrzyskami niż teraz.

Sporo pytań było o atmosferę w reprezentacji.

Patrzyłem, jak to wyglądało podczas zgrupowania, i wydaje mi się, że wszystko się ustabilizowało. Atmosfera jest dobra, chłopaki zajmują się sobą i pracą do wykonania. Jestem bardzo zadowolony z Dawida, bo wreszcie uwierzył, że musi coś zmienić.

Weteranom przychodzi to ciężko.

Trudno jest im wytłumaczyć, że skoki się zmieniają i trzeba iść z postępem. Jeśli zostaniesz z tyłu, to nie masz szans z czołówką. Na szczęście wszyscy sobie to uświadomili.

Młodzi naciskają?

Jest trochę młodych, mają talent, ale jeszcze nie zapunktują w Pucharze Świata. Wiele razy słyszę pytania, czemu nie zabierzemy na konkursy juniorów, którzy mogliby się pokazać, ale oni nie są jeszcze w czołówce Pucharu Kontynentalnego i mają problem, żeby tam punktować. Oczywiście, poziom konkursów w PK mocno wzrósł, bo ograniczono liczbę zawodników w PŚ i część stawki się tam przeniosła. Poziom jest wysoki, ale nawet zwycięzcy tych zawodów nie walczą potem o podium w PŚ.

Nie ma ryzyka, że stracimy talenty?

Zawsze jest ryzyko, a przetrwają najmocniejsi. Sport wyczynowy to nie są tylko dwie godziny treningu. Trzeba być sportowcem przez całą dobę, poświęcić się temu.

Czasem trzeba iść do pracy.

Zdarza się, że zawodnicy szli do normalnej pracy, ale nieraz im to pomagało, dawało odskocznię. Można mieć taki zawód, który się potraktuje jak formę treningu. Przypomnijmy sobie Andrzeja Stękałę, który odnosił największe sukcesy, gdy też pracował. Bycie sportowcem to nie trening przez całą dobę, ale odpowiednie myślenie i nastawienie.

Czytaj więcej

Puchar Świata. Skoczkinie narciarskie domagają się równych płac

Po rozstaniu z Aleksandrem Stoecklem będziecie szukać nowego dyrektora sportowego?

Na razie nie szukamy. Do końca sezonu dotrwamy w takiej strukturze, jaka jest teraz, i wtedy się spokojnie zastanowimy, co zrobić.

Na koniec zapytam o biegi narciarskie. Liczymy na Izabelę Marcisz?

Pamiętamy jej wyniki z PŚ i Uniwersjady i liczymy na przebłysk. Bracia Dominik i Kamil Bury są nieprzeciętnymi talentami. Pracujemy też nad przyszłością. Postawiliśmy na szkołę szwedzką, ale to jest proces. Ostatnio dyrektor sportowy Kamil Fudanicz zrobił nam prezentację, w której pokazał na wynikach badań, wskaźnikach, że za mało trenujemy, za mało biegamy. Trzeba to mocno zmienić.

Trenerami kadr są Polacy, co w ostatnich latach nie było regułą.

Zazwyczaj trener zagraniczny prowadził kadry seniorskie, a dzisiaj z pomocą Szwedów mamy już wyszkolonych sześciu trenerów polskich. Cały czas współpracuje z nimi Martin Persson, który najczęściej przyjeżdża latem, i pokazuje nowe metody treningowe. Z naszymi trenerami jest jak z zawodnikami, cały czas się uczymy.

Wrócą czasy Justyny Kowalczyk?

Justyna była wyjątkowa, ona praktycznie nie odpoczywała. Potrafiła tak ciężko pracować, że dzisiaj trudno znaleźć kogoś takiego. Pamiętam, że dzień po medalu w Libercu pojechała na trening do Jakuszyc, choć nawet trener sugerował, że może by odpoczęła. To jest sport wytrzymałościowy i jeśli czegoś nie wybiegasz, to nie masz wyników, dlatego trzeba więcej czasu. Praca z Martinem pokazała nam błędy. Nasi zawodnicy szybciej się męczyli, bo nie mieli odpowiedniej techniki. Pierwszy rok oznaczał wywrócenie wszystkiego do góry nogami. Trzeba było wypracować odpowiednią technikę, a teraz wszystko wybiegać, ale już poprawnie. To praca długofalowa, choć liczymy też na to, że wyniki seniorów się poprawią.

Wierzy pan w medal dla Polski na rozpoczynających się mistrzostwach świata?

Wszystko się może wydarzyć, choć patrząc przez pryzmat całego sezonu, spodziewam się, że ciężko będzie go wywalczyć. Zapewniam jednak, że nie składamy broni. Mamy Pawła Wąska, który cały czas jest blisko czołówki. Pozostali zawodnicy nie byli na zawodach Pucharu Świata w Japonii, specjalnie przygotowywali się na konkursy w Trondheim. Trzeba wierzyć, ale jest ryzyko, że możemy z Norwegii wrócić bez medalu.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sporty zimowe
Mikaela Shiffrin bije narciarski rekord. I to jeszcze nie koniec
Sporty zimowe
Alpejskie mistrzostwa świata. W blasku Mikaeli Shiffrin i Lindsey Vonn
Sporty zimowe
Puchar Świata. Andżelika Wójcik z brązowym medalem w Milwaukee
Sporty zimowe
Lindsey Vonn nie idzie już na całość
Materiał Promocyjny
Potrzebne są pilne ustalenia z KOWR w sprawie dalszych losów dzierżawy gruntów
Sporty zimowe
Dwa medale Pucharu Świata i historyczny sukces reprezentacji Polski w Calgary
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”