Polacy wracają na mistrzostwa świata elity w hokeju. “Najważniejsze będą dwa mecze”

Z natury jestem optymistą i wierzę, że uda się utrzymać. Może nawet bardziej wierzę w to, aniżeli wskazywałby potencjał naszego zespołu – mówi „Rz” Waldemar Klisiak, 127-krotny reprezentant Polski w hokeju i kapitan drużyny na mistrzostwach świata elity w 2002 roku.

Publikacja: 11.05.2024 12:39

Zawodnicy hokejowej reprezentacji Polski podczas treningu kadry w czeskiej Ostrawie

Zawodnicy hokejowej reprezentacji Polski podczas treningu kadry w czeskiej Ostrawie

Foto: PAP/Jarek Praszkiewicz

32 lata temu zagrał pan na igrzyskach olimpijskich w Albertville i był to ostatni nasz udział w turnieju tej rangi. 10 lat później wystąpił pan – jako kapitan reprezentacji - na MŚ elity w Szwecji. Na kolejną taką imprezę czekaliśmy aż 22 lata.

Jeśli chodzi o oba te wielkie turnieje, to byłem na zupełnie innych etapach rozwoju. Na igrzyskach w Albertville miałem 24 lata, byłem młodym chłopcem i dopiero po zakończeniu kariery dotarło do mnie, że byłem na takiej imprezie. Skończyłem grać w hokeja w 2011 roku, 19 lat po igrzyskach. Teraz minęło już ponad 30 lat od naszego ostatniego występu na takiej imprezie. W 1992 roku nie spodziewałem się, że nie zagramy na niej tak długo. Jeśli chodzi o mistrzostwa świata, to wiadomo, że sporo się zmieniło. Polityczne przemiany w Europie początku lat 90. poprzedniego stulecia spowodowały, że doszło wiele dobrych zespołów i zrobiło się trudniej. Również dlatego udało się w mistrzostwach świata elity zagrać tylko raz. Na pewno zarówno na igrzyskach, jak i MŚ było ciężko, jeśli idzie o aspekt czysto sportowy. Choć muszę przyznać, że na turnieju w Szwecji miałem znacznie większe doświadczenie.

Mistrzostwa świata elity w hokeju. O co walczą Polacy?

W 2002 roku celem było utrzymanie w elicie. Nie udało się, choć nie byliście jedną z dwóch najsłabszych ekip. Gdyby Japonia nie miała zapewnionego miejsca wśród najlepszych, tobyście się utrzymali.

Chodziło o promocję hokeja w Azji i tego nie dało się przeskoczyć, choć z nimi wygraliśmy (5:2 – przyp. red.). Zadecydowała porażka ze Słowenią 2:4. Mieliśmy dość mocny zespół z Mariuszem Czerkawskim i Krzyśkiem Oliwą na czele. Wtedy nic lepszego pod względem personalnym nie mogło nam się trafić. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że trochę za bardzo musieliśmy skupiać się na defensywie, przynajmniej w niektórych spotkaniach. A przecież z przodu mieliśmy naprawdę fajny potencjał. W meczu z Ukrainą, w pierwszej fazie grupowej, przegranym przez nas 0:3 – zwycięstwo już dawałoby utrzymanie – jak również w spotkaniu ze Słowenią, wcale nie byliśmy zespołem słabszym. Ale brakowało nam stabilizacji w grze i finalnie właśnie dlatego spadliśmy.

Czytaj więcej

Białoruś na aucie, ale Polacy zmarnowali olimpijską szansę

Wokół występu w Szwecji, w środowisku hokejowym, do dziś krążą legendy. Jedna z nich mówi, że nie mieliśmy ochraniaczy na łyżwy i to Krzysztof Oliwa kupił je z własnej kieszeni.

Było trochę inaczej (śmiech). Podczas jednego czy dwóch treningów musieliśmy przechodzić przez betonową ścieżkę, na drugie lodowisko. Najłatwiej było to zrobić właśnie w ochraniaczach. Krzysiek Oliwa powiedział prezesowi, Zenonowi Hajdudze, że on za nie zapłaci, ale nie miał przy sobie gotówki. Dogadali się, że prezes założy za to, a on odda mu pieniądze. Tak też się stało, ale Krzysiek chyba mu tych pieniędzy nie oddał.

Kiedy rok temu wywalczyliśmy awans, to pomyślałem sobie, czy to aby na pewno coś dobrego? Prawdę mówiąc, zastanawiałem się, co my tam będziemy robić? Ale ostatnie mecze, z dobrymi rywalami, pokazały, że potrafimy grać i walczyć

Po tamtym turnieju zniknęliśmy z elity na 22 lata. To bardzo długo, a przecież w międzyczasie przyszło nam grać nawet na trzecim poziomie w hierarchii światowego hokeja. Rok temu w Nottingham, awansując do elity, osiągnęliśmy niewątpliwy sukces. A jak będzie teraz? Mamy szansę się utrzymać?

Kiedy rok temu wywalczyliśmy awans, to pomyślałem sobie, czy to aby na pewno coś dobrego? Prawdę mówiąc, zastanawiałem się, co my tam będziemy robić? Ale ostatnie mecze, z dobrymi rywalami, pokazały, że potrafimy grać i walczyć. Jest w naszej grze dużo dobrych momentów. Ale muszą one przechodzić w całość. Nie może być tak, że przez chwilę gramy dobrze, a później jest gorzej. Potrzebujemy stabilizacji. Z natury jestem jednak optymistą i wierzę, że uda się utrzymać. Może nawet bardziej wierzę w to, aniżeli wskazywałby potencjał naszego zespołu. Coś mi podpowiada, że powalczymy i nie będziemy zespołem, który w każdym spotkaniu jest bez szans. Ostatni mecz towarzyski z Danią, choć przegrany 1:3, pokazał, że potrafimy być równorzędnym rywalem dla zespołu, który w elicie występuje nieprzerwanie od ponad 20 lat.

Reprezentacja Polski w hokeju. Mieszanka młodości z doświadczeniem

Jak pan ocenia kadrę naszego zespołu? Trener Robert Kalaber powołał właściwych zawodników?

To jest całkiem ciekawa, niezła drużyna. Mieszanka młodości z doświadczeniem i to cenne, bo trochę obawialiśmy się, że pojedziemy na mistrzostwa starym zespołem. Trener zabrał zawodników, którzy mają wykonywać określone zadania i są dobrze przygotowani. Stąd brak np. Arona Chmielewskiego, który jest po kontuzji i jego forma nie jest wysoka. Wiadomo, że potrzebujemy w Ostrawie zawodników gotowych na walkę, silnych fizycznie, bo przecież czeka nas siedem meczów w dziesięć dni. Obciążenie będzie bardzo duże i nie będzie czasu na regenerację. Trzeba ten turniej wytrzymać.

Czytaj więcej

Mariusz Czerkawski: Wszystkie ręce na pokład

Jak należy mentalnie podejść do rywalizacji w Czechach?

Przede wszystkim nie bać się i mieć świadomość, że najważniejsze będą dwa spotkania: z Kazachstanem i Francją. To z tymi zespołami powinniśmy walczyć o utrzymanie. Są to ekipy w naszym zasięgu. Z Francuzami potrafiliśmy wygrywać w meczach towarzyskich, a z Kazachami nawet w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk w Pekinie, na ich lodowisku, 3:2. Mieli wtedy przewagę, ale udało się nam osiągnąć bardzo dobry wynik i teraz może być tak samo. Oczywiście w pozostałych spotkaniach też trzeba walczyć. Wierzę, że się nie położymy, choć trzeba mierzyć siły na zamiary. Pamiętajmy, że w innych meczach każda dogrywka, czyli każdy punkcik, może nas zbliżyć do utrzymania.

Co, jeśli chodzi o zespół, może być kluczowe dla realizacji celu?

Bardzo ważna i oby na naszą korzyść będzie dyspozycja bramkarzy. Mam nadzieję, że John Murray i Tomasz Fuczik dadzą radę. Są ograni i doświadczeni. Cieszę się, że drugi z wymienionych dostał obywatelstwo na czas i wzmocnił zespół.

Sporty zimowe
Puchar Świata. Trzy medale dla Polski, rosną nowe królowe zimy
Sporty zimowe
Puchar Świata w Pekinie. Polacy idą za ciosem i celują w medale
Sporty zimowe
Puchar Świata. Angelika Wójcik na podium w Nagano
Łyżwiarstwo
Startuje Puchar Świata. Łyżwiarze z Polski rzucają wyzwanie skoczkom
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Sporty zimowe
Kolejny wielki powrót w narciarstwie alpejskim. W wieku 40 lat
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska