W sobotę w Breście rozpoczyna się 95. edycja Tour de France, by po 23 dniach zakończyć się w Paryżu na Polach Elizejskich.
Wielka Pętla przeprowadzona zostanie pod egidą Francuskiej Federacji Kolarskiej i przy współpracy Francuskiej Agencji Antydopingowej. Na wyścigu nie pojawią się ani sędziowie, ani inspektorzy antydopingowi Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI).
Wyłączenie Tour de France spod jurysdykcji UCI jest punktem kulminacyjnym konfliktu organizatorów wyścigu, stowarzyszenia Amaury Sports Organisation (ASO), ze światową federacją. Organizatorzy, cieszący się poparciem francuskiego ministra sportu, sami chcieli decydować o wyścigu i jego obsadzie, co wywoływało ostry sprzeciw UCI.
Dopięli swego. Wszystkie drużyny (17 z licencją Pro Tour, trzy z drugiej dywizji) zaakceptowały nowy regulamin wprowadzający karę do 100 tysięcy euro w przypadku wykrycia dopingu w organizmie kolarza. Obowiązują też surowsze przepisy antydopingowe – sąd będzie orzekał w ciągu 24 godzin, nie czekając na wyniki próbki B.
Kilka dni przed rozpoczęciem wyścigu zapadły rozstrzygnięcia dotyczące jego najnowszej historii. Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (TAS) odrzucił apelację amerykańskiego kolarza Floyda Landisa pozbawionego zwycięstwa w Tour de France 2006 za stosowanie dopingu. Wcześniej Duńczyk Michael Rasmussen – lider ubiegłorocznego Touru wykluczony z wyścigu za udzielanie fałszywych informacji o miejscu pobytu w okresie przygotowań, a tym samym celowe unikanie kontroli – został zdyskwalifikowany na dwa lata przez Federację Kolarską Monaco, której licencję posiada.