Reklama
Rozwiń
Reklama

Gra w kratkę

Wydarzeniem rozgrywek ligowych było to, że w ogóle się zaczęły. Ekstraklasa wystartowała z dwutygodniowym opóźnieniem, wcale nie z powodu korupcji, co można by jeszcze zrozumieć. Przyczyną stały się kontrowersje między prawnikami PZPN i Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Okazało się, że rację mieli ci z PZPN, co może wydać się dziwne. Nagle okazało się, że to PZPN chce walczyć z korupcją a PKOl nie.

Aktualizacja: 10.08.2008 02:14 Publikacja: 09.08.2008 23:28

Na szczęście PKOl wycofał się z kuriozalnej decyzji, uzasadnił to w mętny sposób aby zachować twarz i ostatecznie rozgrywki ekstraklasy rozpoczęły się bez Kolportera Korony Kielce oraz Zagłębia Lubin, na których ciążą zarzuty korupcyjne. Jest nadzieja, że bez nich będzie uczciwiej.

O poziomie po pierwszych meczach trudno coś powiedzieć. Trenerzy nie bardzo wiedzieli kiedy zaczną się prawdziwe mecze, próbowali nowych zawodników w sparingach, które nie mówią wszystkiego o możliwościach piłkarzy. Można nawet odnieść wrażenie, że drużyny są nadal na zróżnicowanym poziomie przygotowań i być może właśnie to jest jedną z przyczyn dość nieoczekiwanych wyników.

Do największej niespodzianki doszło w Poznaniu, gdzie Lech przegrał z Bełchatowem 2:3. Kiedy przed sezonem pytano ludzi znających się na rzeczy o faworytów, mało kto nie wymienił Lecha. I słusznie. Klub jest jednym z najlepiej zorganizowanych, ma stabilne zaplecze materialne, sprowadził nowych, mocnych piłkarzy i ma uznanego trenera. W dodatku zrobił bardzo dobre wrażenie w obydwu meczach o Puchar UEFA z Lenkoranem.

Bełchatów był jednym z największych rozczarowań zakończonego sezonu. Zmiany personalne w kierownictwie klubu ocenialiśmy jako krok wstecz, a odejście Oresta Lenczyka oznaczało koniec kilkumiesięcznego okresu sukcesów, będących powodem pielgrzymek do Bełchatowa dziennikarzy z całej Polski (sam tam z przyjemnością jeździłem). Nie wiem czy coś się pod tym względem zmieni, ale już stało się coś wyjątkowego.

Bełchatów poprowadził do zwycięstwa w Poznaniu Paweł Janas, który po dwóch latach przerwy wrócił do zawodu. Janas zna doskonale Lecha, który personalnie składa się w dużym stopniu z dawnej Amiki, w której był trenerem, dyrektorem sportowym i wiceprezesem. Do pracy przyjmował go właściciel Lecha Jacek Rutkowski i jego obecny prezes Andrzej Kadziński. Janas śmiało mógł im po meczu powiedzieć: Panowie, co wy robiliście przez kilka lat, że ani fuzja dwóch klubów, ani duże pieniądze, ani wsparcie największej widowni w Polsce nie pomogło w odniesieniu prawdziwego sukcesu?

Reklama
Reklama

Janas mógł, ale pewnie tego nie zrobił. On dobrze wie, że w lidze nie ma mocnych, nie wiadomo co wydarzy się w następnej kolejce, w której to z niego może się ktoś nabijać.

Lech przegrał, Wisła pokonała Polonię Bytom dopiero kiedy trener Macieju Skorża wprowadził na boisko najlepszych zawodników. Legia ledwo zremisowała z Polonią, która (jako niemal stuprocentowy Groclin) jest na razie w stolicy sztucznym tworem. Chwaliliśmy Wisłę, Legię i Lecha za ich ostatnie mecze pucharowe, ale kiedy pomyśli się, że za kilka dni czekają ich kolejne mecze, można się trochę bać. Cała nadzieja w tym, że skoro gra "w kratkę" jest charakterystyczna dla polskich drużyn, nawet tych najlepszych, to po słabych występach w lidze zagrają znów dobrze. Czy to wystarczy na Grasshoppers, FK Moskwa i Barceloną to już inna sprawa.

Sport
Iga Świątek, Premier League i NBA. Co obejrzeć w święta?
Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama