Na szczęście PKOl wycofał się z kuriozalnej decyzji, uzasadnił to w mętny sposób aby zachować twarz i ostatecznie rozgrywki ekstraklasy rozpoczęły się bez Kolportera Korony Kielce oraz Zagłębia Lubin, na których ciążą zarzuty korupcyjne. Jest nadzieja, że bez nich będzie uczciwiej.
O poziomie po pierwszych meczach trudno coś powiedzieć. Trenerzy nie bardzo wiedzieli kiedy zaczną się prawdziwe mecze, próbowali nowych zawodników w sparingach, które nie mówią wszystkiego o możliwościach piłkarzy. Można nawet odnieść wrażenie, że drużyny są nadal na zróżnicowanym poziomie przygotowań i być może właśnie to jest jedną z przyczyn dość nieoczekiwanych wyników.
Do największej niespodzianki doszło w Poznaniu, gdzie Lech przegrał z Bełchatowem 2:3. Kiedy przed sezonem pytano ludzi znających się na rzeczy o faworytów, mało kto nie wymienił Lecha. I słusznie. Klub jest jednym z najlepiej zorganizowanych, ma stabilne zaplecze materialne, sprowadził nowych, mocnych piłkarzy i ma uznanego trenera. W dodatku zrobił bardzo dobre wrażenie w obydwu meczach o Puchar UEFA z Lenkoranem.
Bełchatów był jednym z największych rozczarowań zakończonego sezonu. Zmiany personalne w kierownictwie klubu ocenialiśmy jako krok wstecz, a odejście Oresta Lenczyka oznaczało koniec kilkumiesięcznego okresu sukcesów, będących powodem pielgrzymek do Bełchatowa dziennikarzy z całej Polski (sam tam z przyjemnością jeździłem). Nie wiem czy coś się pod tym względem zmieni, ale już stało się coś wyjątkowego.
Bełchatów poprowadził do zwycięstwa w Poznaniu Paweł Janas, który po dwóch latach przerwy wrócił do zawodu. Janas zna doskonale Lecha, który personalnie składa się w dużym stopniu z dawnej Amiki, w której był trenerem, dyrektorem sportowym i wiceprezesem. Do pracy przyjmował go właściciel Lecha Jacek Rutkowski i jego obecny prezes Andrzej Kadziński. Janas śmiało mógł im po meczu powiedzieć: Panowie, co wy robiliście przez kilka lat, że ani fuzja dwóch klubów, ani duże pieniądze, ani wsparcie największej widowni w Polsce nie pomogło w odniesieniu prawdziwego sukcesu?