- Jestem najlepszy. No może jednym z najlepszych w swojej wadze - tak zaczął rozmowę z dziennikarzami 23 letni mistrz Unii Europejskiej. - Poza Chińczykiem Zhou Shimingiem wygrywałem już ze wszystkimi. Mówię tak jak mój pierwszy nauczyciel Henryk Średnicki. Przyjechałem tu po medal, oby był złoty.
Maszczyk zaczynał w Myszkowie pod okiem jedynego polskiego mistrza świata w amatorskim boksie. Później walczył w Jastrzębiu, teraz jest zawodnikiem warszawskiej Gwardii. Nie ma żadnych kompleksów i wierzy, że zawojuje świat.
W starciu z maleńkim, mierzącym 150 cm rywalem dyktował warunki od pierwszego gongu. Po pierwszej rundzie prowadził 5:0, po drugiej 10:0, a w trzeciej był już w objęciach trenera Ludwika Buczyńskiego. - Nic nie wiedzieliśmy o tym rywalu. Dostał dziką kartę, nie pamiętam go z żadnego turnieju - mówi Buczyński.
Maszczyk pytany dlaczego tak często zmieniał pozycję, z normalnej na odwrotną odpowiadał, że to jego recepta na zwycięstwa. - Biję mocno z obu rąk, jestem szybki i elastyczny, więc nie mam problemów ze zmianą pozycji. A to zawsze sprawia kłopoty przeciwnikowi.
Ludwik Buczyński chwalił Maszczyka i potwierdził, że mimo mikrej postury potrafi mocno uderzyć. - Podczas sparingów na Ukrainie walczył ze znacznie cięższymi od siebie. Tych ze swojej wagi szybko rzucał na deski.