Krótka historia

Andrzej Gołota przegrał. W Chengdu wróciły dawne koszmary. Najpierw był potężny lewy sierpowy Raya Austina, a po pierwszej rundzie poddanie Gołoty z powodu kontuzji ręki

Aktualizacja: 08.11.2008 00:48 Publikacja: 07.11.2008 00:29

To miał być dobry, zwycięski pojedynek Andrzeja Gołoty. Kibice wybiegali nawet w przyszłość, widziano już, jak Gołota nokautuje 20 grudnia rosyjskiego giganta Nikołaja Wałujewa i zdobywa upragniony tytuł mistrza świata. Sam bokser mówił, że jeśli wygra w Chinach, to zdoła się przygotować do tego pojedynku, choć będzie miał na to tylko sześć tygodni.Ale dwumetrowy Ray Austin nie miał wątpliwości, jak zakończy tę walkę. – Znokautuję Gołotę w pierwszej rundzie i wyślę go na emeryturę. W nocy będzie twardo spał – przechwalał się 38-letni pięściarz z Cleveland.

Niska waga Amerykanina (zaledwie 103,5 kg) sugerowała jednoznacznie, że bardzo poważnie potraktował ten pojedynek. Ważył o dziesięć kilogramów mniej niż w ostatnich walkach z Władymirem Kliczką i Domonicem Jenkinsem. Gołota też prezentował się okazale (110 kg), ale wszystkim sen z oczu spędzało pytanie, czy znów nie wyjdzie do ringu sparaliżowany wielką stawką. Słynny promotor Don King mówił przecież otwarcie, że zrobi wszystko, by to jednak Polak, a nie Evander Holyfield walczył pod koniec grudnia z Wałujewem o pas WBA. Ale tylko, jeśli wygra z Austinem.

Pierwsze trzy sekundy walki w Chengdu przywołały stare koszmary. Nokauty z rąk Lennoksa Lewisa i Lamona Brewstera, kłopoty po ciosach przeciętnego Kevina McBride’a. Austin zaprezentował swoją firmową akcję, uderzył prawym prostym, którym nie sięgnął Polaka, by następnie skosić go z nóg potężnym lewym sierpowym.

– Prawa ręka Andrzeja była za nisko. Znów popełnił stary błąd, aż nie chce się wierzyć, że nie potrafi nad tym zapanować – mówił dwukrotny medalista olimpijski Janusz Gortat, który trenował Gołotę w amatorskich czasach w warszawskiej Legii.

Kiedy kilkadziesiąt sekund później były mistrz Polski dwukrotnie spojrzał nerwowo na swoją lewą rękę, a później opuścił ją, wszystko było jasne. Doznał kontuzji i walczył już tylko jedną ręką, by przetrwać do gongu kończącego pierwsze starcie. Austin próbował go znokautować, ale nie dał rady. Gołota padł wprawdzie raz jeszcze na deski, ale sędzia ringowy uznał, że się pośliznął i nie liczył.

W przerwie pomiędzy pierwszym i drugim starciem Gołota po krótkiej dyskusji w narożniku z trenerem, masażystą i lekarzem zrezygnował z dalszej walki. Zbolała twarz polskiego pięściarza nie pozostawiała wątpliwości, jaka jest przyczyna tej decyzji.

Porażka praktycznie przekreśla szansę Gołoty na walkę z Wałujewem o mistrzostwo świata i każe postawić pytanie – co dalej? Przed pojedynkiem z Austinem przecież mówił: – Jeśli przegram, kończę karierę.

Ale te słowa wcale nie muszą oznaczać, że tak zrobi. Być może, gdy wyleczy kontuzjowaną ręką, będzie chciał stoczyć jeszcze jedną walkę na pożegnanie?

Nie można tego wykluczyć, w ringu i poza nim był i jest nieobliczalny. Biologii jednak nie da się oszukać. 5 stycznia Gołota skończy 41 lat. To była jego pięćdziesiąta zawodowa walka, nie licząc tej z Tysonem, która została uznana za nieodbytą. A przecież wcześniej prawie dziesięć lat był amatorem z dużymi sukcesami.

Gdyby nie kontuzja, to mimo zdecydowanej przewagi Austina w pierwszej rundzie walka w Chengdu mogła mieć w dalszej fazie inny przebieg. Gołota był bardzo dobrze przygotowany fizycznie, więc nie można wykluczyć, że Amerykanin miałby problemy.

Ale nie zmienia to faktu, że to już inny Gołota od tego, który czarował umiejętnościami w bojach z Riddickiem Bowe’em. Tamten Gołota już nie wróci, nawet jeśli ten, który przegrał w Chinach, zechce dalej walczyć.

[ramka][srodtytul]Jones – Calzaghe: dla koneserów[/srodtytul]

Gdyby ten pojedynek doszedł do skutku, kilka lat temu mógłby być walką roku. To był czas, kiedy Roy Jones Jr., mistrz świata w czterech kategoriach wagowych (średnia, superśrednia, półciężka, ciężka), wrócił do wagi półciężkiej i pokonał Antonio Tarvera, odbierając mu pas WBC.

Wtedy Joe Calzaghe (champion WBO w wadze superśredniej) bardzo chciał z nim walczyć, ale Jones nie był tym zainteresowany. Dziś Amerykanin ma prawie 40 lat, 52 zwycięstwa i cztery porażki na koncie oraz wiarę, że wygra bitwę o trzecią młodość. Ale 36-letni Walijczyk wie, że bokserski geniusz z Pensacoli najlepszy okres ma już za sobą. – Najpierw go pokonam, a później możemy iść razem na obiad, nie widzę przeszkód – mówi Joe Calzaghe (45 wygranych), który jeszcze nie przegrał na zawodowym ringu. W kategorii półciężkiej będzie jednak walczył dopiero drugi raz w życiu. W pierwszym pojedynku wygrał w kwietniu w Las Vegas z inną znakomitością – Bernardem Hopkinsem.

Jedno jest pewne, bez względu na wynik w nocy z soboty na niedzielę koneserzy mogą liczyć w Madison Square Garden na wielką ucztę. Kilka lat temu zdecydowanym faworytem byłby Roy Jones Jr., ale teraz większe szanse na zwycięstwo ma niepokonany Walijczyk. Jest szybszy, a to najważniejsze. —j.p.

Walkę pokaże Polsat Sport Extra (początek – 2.30).[/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[link=mailto:j.pindera@rp.pl]j.pindera@rp.pl[/link][/i]

To miał być dobry, zwycięski pojedynek Andrzeja Gołoty. Kibice wybiegali nawet w przyszłość, widziano już, jak Gołota nokautuje 20 grudnia rosyjskiego giganta Nikołaja Wałujewa i zdobywa upragniony tytuł mistrza świata. Sam bokser mówił, że jeśli wygra w Chinach, to zdoła się przygotować do tego pojedynku, choć będzie miał na to tylko sześć tygodni.Ale dwumetrowy Ray Austin nie miał wątpliwości, jak zakończy tę walkę. – Znokautuję Gołotę w pierwszej rundzie i wyślę go na emeryturę. W nocy będzie twardo spał – przechwalał się 38-letni pięściarz z Cleveland.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?