To miał być dobry, zwycięski pojedynek Andrzeja Gołoty. Kibice wybiegali nawet w przyszłość, widziano już, jak Gołota nokautuje 20 grudnia rosyjskiego giganta Nikołaja Wałujewa i zdobywa upragniony tytuł mistrza świata. Sam bokser mówił, że jeśli wygra w Chinach, to zdoła się przygotować do tego pojedynku, choć będzie miał na to tylko sześć tygodni.Ale dwumetrowy Ray Austin nie miał wątpliwości, jak zakończy tę walkę. – Znokautuję Gołotę w pierwszej rundzie i wyślę go na emeryturę. W nocy będzie twardo spał – przechwalał się 38-letni pięściarz z Cleveland.
Niska waga Amerykanina (zaledwie 103,5 kg) sugerowała jednoznacznie, że bardzo poważnie potraktował ten pojedynek. Ważył o dziesięć kilogramów mniej niż w ostatnich walkach z Władymirem Kliczką i Domonicem Jenkinsem. Gołota też prezentował się okazale (110 kg), ale wszystkim sen z oczu spędzało pytanie, czy znów nie wyjdzie do ringu sparaliżowany wielką stawką. Słynny promotor Don King mówił przecież otwarcie, że zrobi wszystko, by to jednak Polak, a nie Evander Holyfield walczył pod koniec grudnia z Wałujewem o pas WBA. Ale tylko, jeśli wygra z Austinem.
Pierwsze trzy sekundy walki w Chengdu przywołały stare koszmary. Nokauty z rąk Lennoksa Lewisa i Lamona Brewstera, kłopoty po ciosach przeciętnego Kevina McBride’a. Austin zaprezentował swoją firmową akcję, uderzył prawym prostym, którym nie sięgnął Polaka, by następnie skosić go z nóg potężnym lewym sierpowym.
– Prawa ręka Andrzeja była za nisko. Znów popełnił stary błąd, aż nie chce się wierzyć, że nie potrafi nad tym zapanować – mówił dwukrotny medalista olimpijski Janusz Gortat, który trenował Gołotę w amatorskich czasach w warszawskiej Legii.
Kiedy kilkadziesiąt sekund później były mistrz Polski dwukrotnie spojrzał nerwowo na swoją lewą rękę, a później opuścił ją, wszystko było jasne. Doznał kontuzji i walczył już tylko jedną ręką, by przetrwać do gongu kończącego pierwsze starcie. Austin próbował go znokautować, ale nie dał rady. Gołota padł wprawdzie raz jeszcze na deski, ale sędzia ringowy uznał, że się pośliznął i nie liczył.