Wirus wielkości

Kolejka sensacji – to najkrótsze określenia tego, co się wydarzyło w piątek i sobotę.

Aktualizacja: 10.11.2008 10:16 Publikacja: 10.11.2008 00:55

Już myślałem, że piłkarze Legii wyciągnęli jakieś wnioski z dokonań swoich poprzedników i stali się odporni na chorobę wielkości, jaką zarażają się wraz z przyjazdem do stolicy.

Nic podobnego. Ona wraca co pewien czas, doktor Jan Urban podaje antybiotyki, pacjenci go słuchają, kiwają głowami, że niby zrozumieli, ale potem wyrzucają lekarstwa do kosza. W Łodzi przed trzema tygodniami zremisowali, teraz pogrążyli się jeszcze bardziej.

Legię pokonała Polonia Bytom, drużyna, której miało nie być w ekstraklasie, bo bieda stała się przyczyną jej niezawinionych kłopotów i niewiele brakowało, by klub nie dostał licencji. Poloniści grają w kratkę, jak to zespół piłkarzy przeciętnych, którzy już przeszli przez wiele klubów, ale takie jak Legia, Wisła czy Lech wciąż pozostają ich marzeniem.

Poloniści mają też trenera, którego nie potrafię ocenić obiektywnie, od kiedy poznałem go jako młodzieżowego reprezentanta Polski. Góral z Żywca Marek Motyka był wtedy zawodnikiem Wisły, jako 20-letni chłopak wychowywany przez babcię utrzymywał całą rodzinę i pilnował, żeby młodsza siostra nie zaniedbywała nauki w szkole. Sam na zgrupowania zabierał książki, a na treningach nie trzeba go było pilnować. I kiedy wie się takie rzeczy, inaczej patrzy się na sportowca i nie ocenia go jedynie na podstawie tego, jak potrafi kopnąć piłkę.

Po 30 latach Marek Motyka jako trener ma taki sam stosunek do pracy jak wtedy, kiedy sam grał. I zakładam, że zaraził tym swoich piłkarzy do tego stopnia, iż Polonia pokonała Legię pierwszy raz od 32 lat.

O Piaście Gliwice i jego trenerze Marku Wleciałowskim można mówić w podobnym duchu. Piast pokonał Śląsk we Wrocławiu pierwszy raz od roku 1962.

Wleciałowski to jeden z tych trenerów, o których się mówi, że nie zrobią kariery ze względu na swój charakter.

Są zbyt porządni. Wyróżniał się w Ruchu Chorzów – był dobrym obrońcą, który nie faulował. I tym zasadom pozostał wierny. Gdybym usłyszał, że jest zamieszany w jakąś aferę korupcyjną, pierwszy bym robił zbiórkę na kaucję, będąc przekonany o jego niewinności.

Wleciałowski ma w Piaście piłkarzy porównywalnych do tych z Bytomia. Oni też mają swoje ambicje i czasami, jak we Wrocławiu, udaje im się je spełnić. Piast odniósł drugie zwycięstwo z rzędu.

Bramkarz ŁKS Bogusław Wyparło, wyśmiewany czasami za żart z nazwiskiem na koszulce – Bodzio W. – broni w Krakowie jak jakiś Petr Cech i ratuje drużynie jeden punkt. Piłka nie może się znudzić.

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/10/stefan-szczeplek-wirus-wielkosci/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Już myślałem, że piłkarze Legii wyciągnęli jakieś wnioski z dokonań swoich poprzedników i stali się odporni na chorobę wielkości, jaką zarażają się wraz z przyjazdem do stolicy.

Nic podobnego. Ona wraca co pewien czas, doktor Jan Urban podaje antybiotyki, pacjenci go słuchają, kiwają głowami, że niby zrozumieli, ale potem wyrzucają lekarstwa do kosza. W Łodzi przed trzema tygodniami zremisowali, teraz pogrążyli się jeszcze bardziej.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?