"Bitwa Wschodu z Zachodem" trwała bardzo krótko, już w pierwszym starciu Ricky Hatton leżał dwukrotnie. Ale to nie znaczy, że nie było na co popatrzeć.
Atmosfera w MGM Grand Garden Arena w Las Vegas była taka jak podczas największych walk ostatnich lat. Miliony dolarów dla obu pięściarzy, ogromne zainteresowanie, Jack Nicholson na widowni i łzy w oczach angielskich kibiców, którzy znów przeżyli razem ze swoim idolem gorycz porażki. Po raz pierwszy płakali, gdy kilkanaście miesięcy temu Hattona pokonał przed czasem Floyd Mayweather junior.
Pierwszy wszedł do ringu Anglik. Witała go specjalnie dla niego skomponowana piosenka „Jest tylko jeden Ricky Hatton" i krzyk fanów, którzy przylecieli do Las Vegas, by oglądać zwycięstwo twardziela z Manchesteru.
Gdy pojawił się Manny Pacquiao, tysiące Filipińczyków wstało z miejsc. Po tym jak pokonał w grudniu Oscara De La Hoyę, na Filipinach jest przecież bohaterem narodowym.
[srodtytul]Roach miał rację[/srodtytul]