Reklama
Rozwiń

Van Gaal: sierżant z notatnikiem

Dajcie mu czas, a doprowadzi was do każdego sukcesu. Louis van Gaal ma zasady i własny pomysł na futbol. Jako trener wymaga od piłkarzy bezwzględnego posłuszeństwa, a dopiero potem umiejętności

Aktualizacja: 14.02.2010 00:10 Publikacja: 14.02.2010 00:01

Louis van Gaal

Louis van Gaal

Foto: AFP

- Pewny siebie, zadufany, dominujący, uczciwy, pracowity, nowatorski, ale ciepły i rodzinny - tak przedstawił się, gdy przychodził do Bayernu, w lipcu ubiegłego roku.

Przyznał, że Monachium to miejsce w sam raz dla niego. Zrobił wszystko, żeby wkomponować się w bawarski pejzaż. Nauczył się języka, by bez problemów porozumiewać się z piłkarzami i przekazywać im swoją wizję futbolu. - Wzorem powinna być dla nas Barcelona. Tak jak my ma świetnych zawodników, ale jest prawdziwą drużyną i dlatego odnosi sukcesy – przekonywał van Gaal, ale ostrzegł, że na efekty jego pracy trzeba będzie poczekać. – Być może nawet dwa lata – zaznaczył.

Wyniki przyszły jednak szybciej, choć pierwsze kroki były bardzo trudne, a van Gaal zdążył kilka razy poczuć ostrze gilotyny nad swoją głową. Przełom nastąpił w listopadzie. Bayern wygrywa w lidze mecz za meczem, zwycięstwa nad Maccabi Hajfa i Juventusem pozwoliły mu cudem wyjść z grupy Ligi Mistrzów, jest znów głównym kandydatem do mistrzostwa Niemiec, choć jeszcze niedawno pisano o nim, że rekordzista w liczbie zdobytych tytułów stał się klubem jakich wiele. Krytycy van Gaala musieli posypać głowy popiołem. - Mówiłem, że potrzebuję trochę czasu. Udało mi się stworzyć świetny zespół, maszynę do wygrywania. Teraz chcę, by funkcjonowała jeszcze lepiej. Musimy bardziej dominować nad rywalami i być skuteczniejsi - powtarza van Gaal, który wylicza błędy nawet po wygranym spotkaniu. Tak było po zwycięstwie nad broniącym tytułu Wolfsburgiem (3:1). – Gdy strzeliliśmy drugą bramkę, straciliśmy koncentrację. Byliśmy aroganccy – denerwował się na zawodników. – Kiedy prowadzi się 2:0, trzeba dobić rywala, a nie tak łatwo tracić piłkę – zgadza się Mark van Bommel. – Ale arogancja to chyba złe słowo - dodaje kapitan Bayernu.

[srodtytul]Więcej niż system[/srodtytul]

Van Gaal nie rusza się z domu bez notatnika. W trakcie meczu rysuje w nim kółka i inne figury. Swoją wizję futbolu opisał w książce „Trenerskie filozofie Louisa van Gaala", o której Johan Cruyff powiedział kiedyś: „To jakieś brednie".

Na czym polega filozofia van Gaala? – To coś więcej niż system, który jest elastyczny, i trzeba go dostosować do konkretnych zawodników. Filozofia nigdy się nie zmienia – tłumaczy Holender.

Zaczął ją realizować w Ajaksie. Stopniowo pracował na pozycję swoją i klubu. Najpierw jako szkoleniowiec młodzieży, później asystent Leo Beenhakkera, a na końcu pierwszy trener. Budował drużynę od podstaw. Odkrył Patricka Kluiverta, Marca Overmarsa, braci De Boer, Edwina van der Sara, Clarence’a Seedorfa i Edgara Davidsa – złote dzieci holenderskiego futbolu. Zdobył z nimi wszystko. Rządzili w lidze i w europejskich pucharach. Grali pięknie, szybko, kombinacyjnie i co najważniejsze skutecznie. Byli drużyną z innego świata. Taką dzisiejszą Barceloną.

W Amsterdamie van Gaala kochali, w Katalonii nienawidzili. Zimny i nieprzystępny, nie odpowiadał temperamentowi południowców. Prowadził otwartą wojnę z dziennikarzami, a jego słynną tyradę zaczynającą się od "Tu eres muy malo" (Jesteś bardzo zły) przerabiano już w krążących w internecie filmikach na wszystkie możliwe sposoby. W Barcelonie nie byli w stanie mu wybaczyć, że ściągnął tam za sobą holenderską kolonię. Kpili, że podczas meczu tak często notuje, że nie ma czasu patrzeć na boisko. "Mechaniczna pomarańcza", jak nazywano wówczas Barcelonę, sięgnęła jednak dwukrotnie po mistrzostwo. Żegnając się z Hiszpanią, Holender powiedział: - Zwróćcie uwagę, że podczas siedmiu lat pracy w Ajaksie zdobyłem więcej niż Barcelona w stuletniej historii. Niech wam to da do myślenia, zanim nie zostawicie na mnie suchej nitki.

[srodtytul]Nie będę Don Kichotem[/srodtytul]

W filozofii van Gaala nie ma miejsca dla gwiazd. Holender doskonale wie, że walka z niepokornymi zawodnikami o rozbuchanym ego to walka z wiatrakami. I lepiej od razu pokazać im miejsce w szeregu. A gdy nie ma innego wyjścia, po prostu się z nimi pożegnać, by nie rozbijali drużyny od środka. Taki los spotkał Christo Stoiczkowa, który bez pozwolenia wyjechał z Barcelony do Bułgarii na badania lekarskie i wystąpił w meczu swojej reprezentacji z Argentyną. Brazylijczyka Rivaldo, wówczas jednego z najlepszych piłkarzy świata, van Gaal odesłał na ławkę, bo piłkarz nie chciał grać na lewej stronie boiska, powtarzając że najlepiej czuje się w środku pomocy. Z kłopotami van Gaal poradził sobie też w Bayernie. Luca Toni odmawiał gry w rezerwach. Zmieniony w przerwie meczu z Schalke włoski napastnik, spakował się, zwyzywał trenera i pojechał do domu. Wkrótce odszedł do Romy.

Łatwego życia nie miał również w reprezentacji Holandii. Konflikty z zawodnikami zakończyły się klęską w eliminacjach do mundialu w Korei Płd. i Japonii, po raz pierwszy od 1986 roku drużyny zabrakło w międzynarodowym turnieju. Dawni wychowankowie dorośli i przestali słuchać swojego nauczyciela.

"Kiedy van Gaal trenował nas w Ajaksie, byliśmy bardzo młodzi, futbol wypełniał całe nasze życie. Dziś trener stosuje takie same metody jak przed laty: jest surowy, stara się utrzymać dyscyplinę. Ich skuteczność jest jednak mniejsza, ponieważ mamy już swoje rodziny, poznaliśmy smak życia i nie jesteśmy w stanie zaufać trenerowi bez reszty i poświęcać się dla niego tak jak dawniej - mówił "Rz" w 2002 roku Patrick Kluivert, który mając 18 lat, strzelił jedynego gola dla Ajaksu w finale Ligi Mistrzów z Milanem w 1995 roku.

Van Gaal wrócił do Barcelony i na dzień dobry rozstał się z Rivaldo. Drugi pobyt w Katalonii nie był jednak udany. Van Gaal wytrwał na stanowisku tylko pół roku, zostawił klub na dwunastym miejscu. Postanowił odpocząć od medialnego zgiełku, usunął się w cień. Wybrał spokojną posadę dyrektora w Ajaksie. Na ławce trenerskiej usiadł znów w 2005 roku: w Alkmaar, gdzie gwiazdy są tylko na niebie. Z małym klubem przerwał dominację wielkiej trójki - PSV Eindhoven, Ajaksu oraz Feyenoordu - i w 2009 roku po 28 latach doprowadził go do mistrzostwa.

W Niemczech zamierza zostać na dłużej, może nawet poprowadzić kiedyś reprezentację tego kraju. - Otrzymałem ofertę z Nigerii, ale na razie dużym wyzwaniem dla mnie jest Bayern. To może być ostatni klub w mojej karierze. Później chciałbym odegrać ważną rolę w mistrzostwach świata lub Europy - stwierdził w wywiadzie dla "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung". I dodał: - Za dwa lata mogę się już stać prawdziwym Niemcem.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku