Reklama
Rozwiń

Dłuższa kolejka do kasy

Rosną akcje Davida Haye'a po efektownej wygranej z Johnem Ruizem, ale Anglik nie chce słyszeć o walce z Bernardem Hopkinsem

Aktualizacja: 05.04.2010 19:55 Publikacja: 05.04.2010 19:54

David Haye

David Haye

Foto: AFP

29 - letni Haye, mistrz świata organizacji WBA w wadze ciężkiej dopiął swego. Nie tylko zmusił do poddania byłego czempiona, Johna Ruiza, ale potwierdził, że w tej chwili jest jedynym pięściarzem tej kategorii, który może zagrozić Władymirowi i Witalijowi Kliczkom. Mówi się, że za walki z ukraińskimi braćmi, jeśli dojdą do skutku dostanie nie mniej niż 10 mln funtów. W najbliższym czasie jego trener i partner biznesowy Adam Booth siądzie do rozmów z Golden Boy Promotions, która jest promotorem Haye'a w USA oraz z Wilfriedem Sauerlandem (promotor na Europę), który głośno mówi o rewanżu Anglika z Rosjaninem Nikołajem Wałujewem.

Co więcej walki z Haye'm chce teraz Bernard Hopkins, który w minioną sobotę pokonał w Las Vegas Roya Jonesa Juniora. - Jeśli myślicie, że to efekt ciosów w tył głowy, które zadawał mi Jones to się mylicie. Nie zwariowałem, stać mnie na wygraną z Haye'm - przechwala się Amerykanin, ale po tym co pokazał w Mandalay Bay nikt mu nie wierzy.

Haye wyraźnie odcina się od takiego pojedynku. - Hopkins zawsze był moim idolem i niech tak zostanie. Rozumiem, że chciałby na starość jeszcze trochę zarobić, ale nic z tego. On ma już 45 lat, walczy w wadze półciężkiej a ja szukam poważnych rywali - mówi mistrz WBA w kategorii ciężkiej.

Po ostatnim zwycięstwie znów przybyło mu zwolenników. On sam powtarza, że te ciosy, które rzuciły na deski twardego Ruiza powaliłby też Kliczków. O Angliku bardzo pochlebnie wyraża się też 88. letni Angelo Dundee, były trener Muhammada Alego. Jego zdaniem Haye ma bardzo szybkie ręce i potężne uderzenie. A mając takie argumenty można wygrać z każdym - uważa Dundee.

Haye chciałby kolejny pojedynek stoczyć najpóźniej jesienią, w październiku lub listopadzie, najlepiej na Wembley w Londynie, na oczach 80 tysięcy widzów. Ale bardzo prawdopodobne, że korzystniejsze propozycje nadejdą z USA lub Niemiec. Anglik zarzeka się też, że stoczy jeszcze góra 3-4 walki i w 2011 roku zakończy karierę. To kolejny chwyt marketingowy, nikt nie wierzy przecież w to co mówi. Chodzi przecież o to, by kolejka do kasy była coraz większa, wtedy stawki też pójdą w górę.

Bernard Hopkins od lat powtarza, że to już koniec, a wciąż walczy. Nawet jego przyjaciel i partner biznesowy Richard Schaefer z Golden Boy Promotions uważa, że czas przejść na emeryturę, ale nikt nie ma wątpliwości, że gdyby istniał cień szansy na taki pojedynek będzie pierwszym, który siądzie do negocjacji. Na razie nikt w tym towarzystwie nie mówi o Tomaszu Adamku, a przecież to on, jeśli 24 kwietnia pokona Amerykanina Chrisa Arreolę byłby idealnym rywalem do Haye'a. Ale to, że jeszcze nie mówią naprawdę nic nie oznacza. Adamek musi najpierw wygrać w Kalifornii, a później decydujące głos będą mieć ludzie z HBO, telewizji, która rządzi zawodowym boksem. Janusz Pindera

29 - letni Haye, mistrz świata organizacji WBA w wadze ciężkiej dopiął swego. Nie tylko zmusił do poddania byłego czempiona, Johna Ruiza, ale potwierdził, że w tej chwili jest jedynym pięściarzem tej kategorii, który może zagrozić Władymirowi i Witalijowi Kliczkom. Mówi się, że za walki z ukraińskimi braćmi, jeśli dojdą do skutku dostanie nie mniej niż 10 mln funtów. W najbliższym czasie jego trener i partner biznesowy Adam Booth siądzie do rozmów z Golden Boy Promotions, która jest promotorem Haye'a w USA oraz z Wilfriedem Sauerlandem (promotor na Europę), który głośno mówi o rewanżu Anglika z Rosjaninem Nikołajem Wałujewem.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku