Kłopoty dały nam siłę

Marcin Baszczyński, lider Polonii Warszawa, o letniej beznadziei w klubie i powrocie do normalności

Publikacja: 28.09.2012 00:24

Marcin Baszczyński rozegrał w lidze ponad 350 meczów

Marcin Baszczyński rozegrał w lidze ponad 350 meczów

Foto: Reporter, Andrzej Iwańczuk And Andrzej Iwańczuk

Rz: Dzisiejszy mecz z Widzewem to reklama ekstraklasy czy wręcz przeciwnie?

Marcin Baszczyński: Widzew jest liderem, nam do czołówki dużo nie brakuje. Obie drużyny są po wyprzedażach, wszyscy przed startem sezonu je skreślali. Taka jest ligowa rzeczywistość w Polsce, potentaci nie mają wyrobionego stylu, nikt nie jest w stanie zdominować ligi, jak przed laty moja Wisła Kraków, dlatego dzisiejsze spotkanie jest meczem na szczycie. Poziom się wyrównał, raczej w dół. Ale są też dobre strony, sytuacja ekonomiczna zmusiła kluby, by stawiać na młodych. Byłem ciekawy, czy się jeszcze w ekstraklasie odnajdę, ale jakoś daję radę. Więcej jest fizycznej walki, mniej technicznych sztuczek.

Paweł Wszołek, Adam Pazio, Łukasz Teodorczyk – zachwycamy się nimi na siłę czy rzeczywiście będą błyszczeć przez lata?

Mają możliwości. Jak Wszołek dalej będzie się tak rozwijał, to daleko zajdzie, chociaż życie też go już trochę naprostowało. Jak wrócił ze zgrupowania kadry, to trochę obniżył poziom. Młodzi robią jednak postępy i nie boją się odpowiedzialności.

Wierzył pan, że Polonię stać na tak dobry start, kiedy latem biegaliście po parku z Jarosławem Baką?

Wtedy w nic nie wierzyłem, siedzieliśmy w szatni, patrzyliśmy w podłogę i zastanawialiśmy, jak to wszystko będzie wyglądać. Mieli odchodzić kolejni zawodnicy, do nas planowano dołączyć juniorów. Znikąd nadziei. Później zaczął się ten cyrk z przenosinami do Katowic, w ogóle nie wiedzieliśmy, co robić. I tak Polonia się zahartowała, jesteśmy drużyną po przejściach. Chyba nikt się nie spodziewał, że na tyle nas stać.

Nie mieliście okresu przygotowawczego, kłopoty mogą pojawić się po kilku następnych kolejkach.

Nie martwię się o to, sezon jest poszarpany przerwami na mecze reprezentacji, można odpocząć albo nadrobić zaległości. Ale oczywiście na dłuższą metę tak się nie da, to jednorazowy wybryk. Wszystko latem sprzysięgło się przeciwko Polonii i na przekór dobrze się w tym odnaleźliśmy. Ale to nie do powtórzenia.

Przed derbami mówiliście, że nowy właściciel klubu zalega wam z wypłatami. Jest lepiej?

Całą drużyną podjęliśmy decyzję, że ucinamy ten temat. Każdy będzie próbował indywidualnie wyjaśnić sprawę, nie chcemy przepychać się w prasie.

Ktoś tęskni za Józefem Wojciechowskim?

Żałuję tego, że w czasie gdy miał tak ogromny zapał, nie udało nam się osiągnąć sukcesu. Presja ze strony prezesa pewnie miała na niektórych wpływ, ale przede wszystkim w tej drużynie dużo się mówiło o mistrzostwie, a niewiele robiło. Myślę, że tamta Polonia nie miała mistrzowskiej mentalności, zwyczajnie była niedojrzała, każdy dbał bardziej o własne interesy niż o drużynę. To nie byli tak wielcy zawodnicy, żeby zdobyć mistrzostwo tylko umiejętnościami, a nie grą zespołową. Teraz atmosfera w szatni jest coraz lepsza.

Jesteście zgraną paczką?

Tak to zaczęło wyglądać. Najlepiej pytać tych, którzy do nas przychodzili od lipca. Mówili, że mimo problemów widać w nas zapał, że chcemy wrócić do normalności.

I jak traktujecie trenera Bakę, który katował was podczas urlopów? Albo Edgara Caniego, który nagle wrócił do drużyny?

Bako wykonywał polecenia, został oddelegowany przez Wojciechowskiego, by nas ukarał. Przychodziliśmy codziennie do klubu i cała agresja skupiała się na nim, był naszym jedynym wrogiem. Teraz pokazuje swoje normalne oblicze, Mariusz Pawełek bardzo chwali sobie treningi z Baką. A Cani? Wiadomo – szampanami go nie witaliśmy, euforii nie było. Ale jeśli będzie próbował się wkupić w zespół, pracując tak jak na początku pobytu w Warszawie, to piłkarsko się obroni.

Polonii ostatnio w zwycięstwie znowu przeszkodził sędzia Robert Małek.

Sędziowie nie radzą sobie z presją, która na polskich stadionach nie jest przecież taka duża. Ciężko wytłumaczyć ich wpadki, powinni być jak szare myszki, a panowie arbitrzy zostają bohaterami kolejek. Negatywnymi.

Zagra pan z Widzewem?

Liczyliśmy, że uda mi się wrócić jeszcze na derby Warszawy, ale po kolejnym rentgenie złamanego palca okazało się, że odpocznę przynajmniej do połowy października. Żałuję. Widzewa nikt nie docenia, nie mają tam wielkich nazwisk, ale moim zdaniem stworzyli już swój styl. Oczywiście nie wróżę Widzewowi dominacji w tym sezonie, ale stać ich na solidność. Jeśli my mamy młodych chłopaków, to u nich niektórzy są dzieciakami.

 

Rz: Dzisiejszy mecz z Widzewem to reklama ekstraklasy czy wręcz przeciwnie?

Marcin Baszczyński: Widzew jest liderem, nam do czołówki dużo nie brakuje. Obie drużyny są po wyprzedażach, wszyscy przed startem sezonu je skreślali. Taka jest ligowa rzeczywistość w Polsce, potentaci nie mają wyrobionego stylu, nikt nie jest w stanie zdominować ligi, jak przed laty moja Wisła Kraków, dlatego dzisiejsze spotkanie jest meczem na szczycie. Poziom się wyrównał, raczej w dół. Ale są też dobre strony, sytuacja ekonomiczna zmusiła kluby, by stawiać na młodych. Byłem ciekawy, czy się jeszcze w ekstraklasie odnajdę, ale jakoś daję radę. Więcej jest fizycznej walki, mniej technicznych sztuczek.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie