Po medal w rytmie bębnów

Do startu został mniej niż tydzień. Kibice już mogą się szykować na emocje, a biegacze planować własną zabawę.

Publikacja: 17.09.2015 21:33

Victor Kipchirchir ma szansę, jako pierwszy obronić tytuł w Warszawie

Victor Kipchirchir ma szansę, jako pierwszy obronić tytuł w Warszawie

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Maraton Warszawski, jak niemal każdy wielki bieg masowy, ma swoją elitę, grupę biegaczy i biegaczek zawodowych, którzy będą walczyć o główną nagrodę. Nie jest tajemnicą, że w tej rywalizacji od lat liczą się przede wszystkim sportowcy z Afryki, głównie z Kenii i Etiopii, choć przynajmniej wśród pań niekiedy udaje się złamać tę zasadę.

Historia 36 wcześniejszych maratonów w stolicy podpowiada, że od kiedy Afrykanie poczuli stałą chęć startu w Warszawie, pokonać ich niemal nie można. Od 2008 r. tylko Yared Shegumo, polski Etiopczyk, potrafił dwa lata temu przełamać tę hegemonię. Po nim mistrzem został Victor Kipchirchir z Kenii i sprawy znów wróciły do normy.

O ubiegłorocznym mistrzu wiadomo, że ma 28 lat i już od kilkunastu miesięcy z powodzeniem startuje w polskiej stolicy. 9. PZU Półmaraton Warszawski wygrał w marcu 2014 r. w czasie 1:00.48 (rekord trasy poprawił o dobre pół minuty). Wtedy postanowił zostać nad Wisłą i przygotowywać się w Polsce do jesiennego 36. PZU Maratonu Warszawskiego.

Wyszło doskonale – pewne zwycięstwo na Stadionie Narodowym, czas bardzo dobry, choć nie rekord – 2:09.59. Oba warszawskie biegi wygrał podobnie – po prostu gubił na trasie wszystkich rywali, także rodaków, by samotnie wbiegać z uśmiechem na metę.

W sportowej wizytówce Kipchirchira były przed laty przede wszystkim doskonałe starty półmaratońskie. Zanim Kenijczyk pokazał się w Warszawie, uzyskał w 2012 r. świetne czasy w Hadze (59.31 – rekord życiowy) i Goeteborgu (1:00.25 – zwycięstwo i rekord trasy).

W maratonie debiutował także w 2012 r., wystartował we Frankfurcie i zajął siódme miejsce – 2:09.16.

Tak się składa, że w kronikach Maratonu Warszawskiego nie było jeszcze zwycięzcy, który powtórzyłby sukces rok po roku. Tylko wśród pań widziano nawet potrójne seryjne mistrzynie – Polkę Karinę Szymańską, która zwyciężała w latach 1998–2000, i Białorusinkę Jelenę Cuchło, najlepszą w 1994, 1995 i 1996 r.

Górą Afryka

Victor Kipchirchir ma więc szansę przejść do kronik jako pierwszy, który obronił tytuł w Warszawie. Lista startowa elity pokazuje, że nie może być zbyt pewny swego. Ponownie pobiegnie w stolicy Benson Olenakeri Oloisunga, który rok temu był trzeci, ustanowił rekord życiowy (2:11.26), też ma za sobą dobre przygotowanie w półmaratonach (w 2012 r. – 1:01.07 w Krems) i młodszemu rodakowi zapewne łatwo nie odpuści.

Kenię reprezentuje także Stephen Kipchumba Rutto, który również zna specyfikę biegów maratońskich w Polsce. Cztery lata temu w Krakowie był trzeci – 2:13.15. Można też liczyć na ambicję Etiopczyka Gezahegn Alemayehu, który dwa lata temu w Koszycach przebiegł maraton w czasie 2:09.42.

Nie będzie na starcie ubiegłorocznej mistrzyni Swietłany Stanko z Ukrainy (wygrywała także w 2011 r.), ale Emily Samoei, której daje się największe szanse w tegorocznym biegu, może wzbudzić większe emocje. Ma niezły rekord życiowy 2:26.52, ustanowiony ponad trzy lata temu podczas maratonu w Barcelonie. Ten wynik plus solidny rekord półmaratoński (1:11.52, także z Barcelony z lutego 2012 r.) wskazują, że Kenijka może zaatakować także rekord warszawskiego biegu, od 29 września 2013 r. należący do Etiopki Goitetom Haftu Teshemy – 2:29.35.

W tym roku Emily Samoei w maratonie startowała raz, w lutym na Tajwanie, nie zmęczyła się przesadnie (2:42.02), więc może tym razem na Narodowym trzeba będzie przede wszystkim fetować kobietę. Kto może przeszkodzić Kenijce? Jak zawsze jest kilka biegaczek z Etiopii, których liderką wydaje się w tym roku doświadczona Worknesh Tola Biru, druga w Warszawie w ubiegłym roku. W 2008 r. przebiegła maraton w Paryżu w czasie 2:25.37, wygrywała przed laty w Seulu i Lozannie. Może czas robi swoje, ale jeszcze w zeszłym roku biegaczka z Etiopii była czwarta w maratonie łódzkim, mówiąc krótko: zna bardzo dobrze polskie asfalty i bruki.

Tak jak w ubiegłym roku główną nagrodą za zwycięstwo w Warszawie jest auto marki Volvo, w tym roku model V40. Nie zmienił się pomysł, by o tę nagrodę walczyli mężczyźni z kobietami. Ubiegłoroczna zasada, że panie dostaną handicap czasowy, znów obowiązuje – tym razem wyrównanie wynosi 18 minut i 30 sekund. Mówiąc inaczej, jeśli najszybsza zawodniczka przybiegnie na metę za najszybszym biegaczem w czasie poniżej 18,5 minuty – zdobędzie kluczyki do auta. Dodatkowe emocje wynikające z tego porównania – niemal gwarantowane.

W zeszłym roku dość długo wydawało się, że Victor Kipchirchir z trudem zniweluje różnicę 19 minut i 39 sekund (taka była różnica między średnią czasów uzyskanych przez trzech najlepszych zawodników i trzy najlepsze zawodniczki w 2013 r.) do najszybszej z biegaczek Swietłany Stanko, ale ostatecznie zdobył volvo V60 z zapasem przekraczającym trzy minuty. Czy Emily Samoei podejmie wyzwanie bardziej skutecznie, to jedna z zagadek do rozwiązania w niedzielę na Stadionie Narodowym około 11.30.

Kibice biegania mają też w tym czasie, a także wcześniej i później, inne liczne atrakcje związane z 37. PZU Maratonem Warszawskim. Oglądanie uczestników i doping to jedno, własna zabawa – drugie. Można to robić w wielu miejscach trasy, punkty lub strefy kibicowania rozlokowane będą bowiem w 40 miejscach trasy, średnio – co kilometr.

Charakter wsparcia – do wyboru, do koloru, wedle nastroju i chęci. Z jednej strony strefy zorganizowane przez dzielnice – Bielany, Żoliborz i Pragę-Północ, z drugiej – kibicowskie punkty szkolne; po drodze słychać będzie na pewno grupy bębniarzy (wśród nich Bloco Central i Drumbastic – bieganie po medal maratoński w głośnym rytmie bębnów to już mała tradycja w stolicy) i zespoły muzyczne oraz orkiestry wielu stylów i charakterów (m.in. Skadyktator i Jego Kosmiczne Combo, Hals, Orkiestra Reprezentacyjna Policji, Funky Szayka, Pogotowie Energetyczne, Kapela Praska, Mixbass & Friends, Domofonia, Echo, DjHerman i Latające Pięści).

Ruchowy wielobój

W akcji pojawią się cheerleaderki i tancerki (Hasao Show Dance & Cheerleaders, Factory Girls), nawet teatr Akt. Kilka kibicowskich punktów firmowych zorganizuje PZU (wśród nich z Monster Truckiem na Wybrzeżu Kościuszkowskim). Szczególną życzliwością i uwagą warto obdarzyć strefy, w których będą działać zaangażowane z okazji maratonu organizacje charytatywne – Szlachetna Paczka, Fundacja Dzieci Niczyje, Synapsis, Amnesty International oraz Rak'n'Roll. Szczegółowa mapa tych wszystkich atrakcji nałożona na trasę maratonu już czeka na stronie internetowej: www.pzumaratonwarszawski.com.

Najwięcej będzie się jednak działo na błoniach i płycie Stadionu Narodowego. Tam na telebimach pojawi się telewizyjna transmisja z biegu, tam będą czekali biegowi specjaliści z poradami dla każdego chętnego, tam będzie można aktywnie spędzić kilka godzin niedzielnego poranka i południa – na pewno z całą rodziną.

Dla dzieci – na promenadzie zewnętrznej stadionu rozgrywany będzie ruchowy wielobój, czyli zabawa w konkurencjach sprawnościowych. Te zajęcia zaczną się już w sobotę. W strefie dziecięcej PZU czekać będą zabawki i nurkowanie w basenie z kulkami, także wyścigi w workach, biegi na bosaka, malowanie twarzy, zdjęcia w fotobudce. Podobne atrakcje dla najmłodszych przewidziano w strefie T-Mobile i Carrefour.

Dla wszystkich – w strefie medycznej PZU można będzie się spotkać z lekarzami specjalistami i pytać o zdrowe bieganie, a także zrobić coś dla ciała: pochodzić po torze do nordic walking lub poćwiczyć w mobilnej strefie zdrowia. Stoisko firmy Adidas też warto odwiedzić, bo tam czeka chętnych badanie układu ruchu i dobór obuwia, wykonane za pomocą specjalnego urządzenia Running Station. W tym samym miejscu każdy uczestnik biegu będzie mógł skorzystać ze specjalnych wałków do automasażu, ale pewnie każdemu ciekawemu eksperci powiedzą, jak i dlaczego to działa.

W strefie T-Mobile trwać będzie tegoroczny finał znanej akcji charytatywnej „Pomoc mierzona kilometrami", wspomagającej dzieci niepełnosprawne ruchowo. Obecność w finale wielu znanych ambasadorów tej akcji (m.in. Roberta Korzeniowskiego, Aleksandry Goss, Rafała Wilka, Moniki Kuszyńskiej) – to też atrakcja.

Strefę relaksu (na fotelach wśród palm) i treningów ruchowych prowadzonych przez zawodowych instruktorów zorganizowała nawet ambasada Izraela.

Wybór jest duży, oferta bardzo bogata, najbardziej aktywnym może zabraknąć czasu, by zaliczyć wszystkie strefy rozrywki, rekreacji i punkty porad w czasie, gdy Victor Kipchirchir, Emily Samoei i parę tysięcy innych uczestników będzie łączyło swym biegiem prawo- i lewobrzeżną Warszawę. Spróbować jednak zawsze warto.

Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Kogo jeszcze kupi Arabia Saudyjska?
Sport
Sportowcy kontra Andrzej Duda. Prezydent wywołał burzę i podzielił środowisko
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay