Zaczynał pracę jako absolwent prawa na Uniwersytecie Warszawskim, kiedy redakcja mieściła się jeszcze przy Mokotowskiej 24. Od tamtej pory pismo miało 12 bardziej lub mniej udanych szefów, a Maciek trwał. W 2021 roku, na stulecie „PS”, redakcja przyznała mu tytuł Honorowego Redaktora Naczelnego. Takiego przypadku w naszej branży wcześniej nie było.
Decyzja była nadzwyczaj słuszna. Maciek łączył bowiem niezwykły staż z wyjątkową pracą. Nie tylko „był”, ale tworzył, dużo pisał, stał się jednym z najwybitniejszych znawców lekkiej atletyki i ruchu olimpijskiego. Relacjonował zawody na wszystkich szczeblach, od igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata po takie, na które przychodziła garstka ludzi i jeden dziennikarz – on, bo go to interesowało.
Czytaj więcej
Lucjan Brychczy 13 czerwca obchodził 90. urodziny. Legia zorganizowała uroczystość, ale goście mieli świętować jubileusz Mistrza pod jego nieobecność. „Kici” przezwyciężył jednak chorobę i przyjechał na Łazienkowską. Już po raz ostatni.
Maciej Petruczenko. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Miał w małym palcu wszystkie wyniki. Znał wszystkich i wszyscy jego znali. Sportowcy, którzy stali się bohaterami jego tekstów lub ledwie ich wspominał, byli szczęśliwi, że „sam redaktor Petruczenko o nich napisał”. Nawet jeśli życzliwie – bo nigdy złośliwie - wytykał im błędy. To on wymyślił Irenie Szewińskiej przydomek Irenissima i napisał o niej książkę „Prześcignąć swój czas”.
Mieszkał w Zalesiu Górnym, ale od maja 2000 roku był redaktorem naczelnym wychodzącej na Ursynowie „Passy”. Łączył nas ten Ursynów (on najpierw mieszkał w bloku przy Nutki, a ja przy ZWM), ale i trochę innych spraw. On był lokalnym patriotą Rembertowa, a ja – Falenicy. On grał w Kadrze, ja w Hutniku. Poznaliśmy się w 1974 roku, kiedy jako początkujący dziennikarz pierwszy raz zjawiłem się na treningu FC Publikator.