Reklama
Rozwiń

Transmisja ze stołu i łóżka

Jerzy Pilch o pokrętnej logice, starym okrucieństwie i nowej elegancji futbolu.

Aktualizacja: 10.06.2016 19:04 Publikacja: 09.06.2016 19:19

Transmisja ze stołu i łóżka

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska

Rzeczpospolita: Czuje się pan ekspertem czy raczej prorokiem futbolu?

Jerzy Pilch: Jako prorok lepiej się czuję, bo każdy nim jest, więc ginę w tłumie. Kocham piłkę nożną, i to kocham dość bezkrytycznie, lecz wiem, że za każdym razem jest tak, że mało co wiadomo i mało co można wyprorokować. Jest w tym sporcie, jak niemal w każdym, mocny margines nieobliczalności.

Ale spróbuje pan z okazji Euro 2016?

Podchodzę do tego zadania z pewną dozą bezradności. Z mistrzostw świata w 1966 roku wciąż mogę podać składy grup i wyniki meczów. Grało 16 drużyn, dzięki temu wszystko było do zapamiętania na ludzką miarę. Obecnie są 24 drużyny, turniej wciąż rośnie, niedługo zobaczymy mistrzostwa Europy, w których, jak w starym dowcipie: weźmie udział więcej krajów, niż jest w Europie. Na razie można powiedzieć z pewnym ryzykiem, że dalej nie przejdzie Albania i może Islandia. Reszta – wszystko jest otwarte.

A co z Polską?

W naszej grupie sytuacja jest psychologicznie zastanawiająca. Ukraińcy myślą, że mają wyjątkowy fart, bo mają Polskę i Irlandię Północną i obie są w ich zasięgu. Tak samo myśli o Polsce i Ukrainie Irlandia. Polacy podobnie myślą o Ukrainie i Irlandii. Tylko Niemcy są w dziwnej sferze – jakby już wyszli z grupy, jakby byli czymś więcej. Można by im skoczyć do gardła, tylko oni po 15 minutach się zbiorą, przeszeregują i prawdopodobnie wygrają.

Euforia jakby zmalała, to przez ostatnie mecze reprezentacji?

Mecze sparingowe – musiałoby ich nie być, żeby nie było konfuzji. Przed największymi sukcesami w Niemczech drużyna Górskiego grała jakieś sparingi i zbierała straszne baty. Świętej pamięci Krzysztof Mętrak napisał wtedy, że wszystko nie działa. Zwłaszcza Kasperczak jest zawodnikiem, którego, pamiętam dokładnie, nie należy odrywać od stron rodzinnych. Powinien się mieścić w Mielcu. Jak się okazuje, mieścił się trochę szerzej. Teraz Hiszpania na szczęście przegrała z Gruzją, to nam daje spokój i myśl, że remis z Litwą wiele nie znaczy. Polska robi wrażenie perfekcyjnego przygotowania, bardzo profesjonalnego. Ale może być przygotowanie perfekcyjne i nic z tego. W piłce to jest okrutne, że można zrobić wszystko jak należy i przegrać. Przymiarka logiczna w piłce nożnej nie ma sensu, ale człowiek bez logiki nie może się obejść, więc na wszystko się zgadza.

Nie razi pana, że więcej dziś widzimy transmisji ze stołów i łóżek polskich piłkarzy niż z boiska?

Mnie się wydawało, że jestem rozlegle tolerancyjny, że przyjmuję świat, jaki jest, i rzeczywistość kapitalistyczna jest dobra dla piłki nożnej. Otóż nie jest dobra. Piłkarze przebywają w rzeczywistości od nas wyjątkowo oddalonej. Ta transmisja, jak był pan łaskaw podać, ze stołu lub łóżka piłkarza to potwierdza. Patrzę w gazecie kolorowej, jest fotografia, na której znany piłkarz stoi wewnątrz jakby hangaru obwieszonego ciuchami i podpis brzmi: Grzegorz Krychowiak w swojej garderobie. Jednak za czasów poprzednich to nie było tak, żeśmy nie mieli wielkich piłkarzy. Byli wielcy, może nawet więksi, ale relacji z ich garderoby ja nie pamiętam. Tak samo jak nie pamiętam zdjęcia bardzo rozebranej dziewczyny od tyłu z podpisem: narzeczona piłkarza od najlepszej strony. W pewnym sensie sobie tego nie życzę. Można więc powiedzieć – to nie puszczaj telewizora, nie kupuj gazet. Ja się jednak nie obywam bez telewizora i bez gazet. Zawsze coś się do głowy wtoczy. Ta bezpośrednia i uciążliwa obecność medialna piłkarzy w razie porażki, obym bym złym prorokiem, obrócić się może przeciwko nim.

Trener Adam Nawałka chyba jednak jest odporny?

Ja jestem kibicem Cracovii, i to kibicem dość fanatycznym. Zawodnicy Wisły nie powodowali mych żywszych uczuć. Nawałka był pewnym wyjątkiem. To był wielce utalentowany piłkarz, któremu kontuzje udaremniły rozwinięcie przyrodzonych umiejętności. Mam dla niego chyba największą sympatię ze wszystkich wiśloków, jak to mówią w Krakowie. Podoba mi się to, co robi, bo wśród poprzednich selekcjonerów był ktoś, kto prawie nie mówił po polsku, inny ustalał skład na turniej przy nadmiernej ilości whisky, co ja pochwalam, żeby było jasne, w każdym razie nie potępiam, ale nie powinny takie informacje przedostawać się do wiedzy publicznej. Nawałka słynął też z nienagannego ubrania, już jako trener Górnika Zabrze: stosowne pikowane kurtki, odpowiednie koszulki, to przetrwało. Słowem, Adam Nawałka jest selekcjonerem, na którego przyjemnie popatrzeć. To nie jest mało, zwłaszcza że on ma opinię pracoholika i człowieka dążącego do perfekcji.

Ale w reprezentacji, niezależnie od medialnego wzmożenia, są też dobrzy piłkarze?

To nie są frajerzy. Krychowiak jest bardzo dobry. On gra w Sevilli, to nie jest byle co. Lewandowski – wielki piłkarz, choć nie ma wielkiego dryblingu, ale ma nogę dobrze ustawioną i niesamowitą sprawność strzelecką. Ale ja bym chciał, żeby to były mistrzostwa Bartosza Kapustki. On ma wszelkie dane do tego, jeśli ktoś ma tu jakiekolwiek dane, żeby zostać gwiazdą. W końcu dożyłem sukcesów Cracovii, a poprzednie były w 1952 roku. To jest rok, kiedy się urodziłem, więc pamiętam słabo, ale się cieszę, że 60 lat czekałem i doczekałem chwili, że monolog, który teraz głoszę, że Euro 2016 to będzie turniej Kapustki, niekoniecznie musi być komiczny.

Nie przygotuje pan polskich kibiców na klasyczną triadę: mecz otwarcia, o wszystko, o honor?

Mam za sobą długie ćwiczenia na Cracovii i jestem dość jałowy, bo jestem wyłącznie przygotowany do klęski. To się zmieniło, jestem tym oszołomiony, ale też nie mam na to języka. Mnie się jednak wydaje, że piłka nożna dla znacznej części aktywnych sympatyków w gruncie rzeczy przestała być sportem. Oczywiście jest przyjemnie, jak nasi wygrają, ale są też farby na pysku, koszulki, jakieś peruki, błazeńskie czapeczki, pojawiły się kobiety na trybunach. Radość ze zwycięstwa i smutek po przegranej trwa krótko, bo generalnie sam mecz jest niezrozumiały. Czy mecz jest o stawkę czy towarzyski, widowisko zawsze jest jednakie. Z drugiej strony dobrze, może obecność przebranych dziewczyn będzie źródłem złagodzenia obyczajów.

Będzie w tym roku krytyka komentatorów Euro, jakieś uwagi?

Przed laty jubileusz 50-lecia „Tygodnika Powszechnego" był czczony m.in. w ten sposób, że rozegraliśmy mecz z reprezentacją Telewizji Polskiej. Grał tam wtedy jeszcze Stefan Szczepłek. Przebrał swoich, a było ich pięciu, w koszulki ze swej antycznej kolekcji. Sam był czołowym zawodnikiem, jak wtedy mówiono, pampersów. Mnie przyznano z racji wieku, jak to rzekł Herbert, „poślednią rolę kronikarza", to znaczy sprawozdawcy. Jaś Nowicki miał mi pomagać, ale uciekł. Miałem komentować mecz, w którym z jednej strony była piątka moich kolegów z „Tygodnika", nie było siły, żebym ich pomylił, po drugiej stronie biegało pięć gwiazd telewizyjnych, też niepodobna było pobłądzić. A ja po trzech minutach straciłem orientację. Padała bramka, ja byłem o dwie minuty spóźniony. Jak to mówią na doktorat: chwila wstydu, a dyplom na całe życie. Od tego momentu z większym nieco szacunkiem odnoszę się do ciężkiej pracy sprawozdawcy piłkarskiego. Mam, nie powiem, że nieskończony podziw, ale o wiele większe uznanie.

Powiedzieli „Rzeczpospolitej"

Jan Englert, dyrektor artystyczny Teatru Narodowego

Nadzieje związane z polską reprezentacją są niezwykłe, co rozumiem, jednak wygórowane. Wystąpię więc w roli hamulcowego nadziei, podkreślając, że nie wyciągam wcale wniosków z meczów towarzyskich, bo to inna kategoria. Wiadomo, że umiejętności techniczne polskich piłkarzy muszą być wsparte wielką ambicją. To wymaga wysiłku, i o ile raz na jakiś czas można dać z siebie 120 procent, o tyle na turniejach, gdzie trzeba grać co trzy dni – idzie nam ciężko. Zawsze przydaje się nam szczęście i nasza drużyna w eliminacjach je miała. Oby los nam sprzyjał. Ale muszę też dodać: wzięcie udziału w dużej sesji reklamowej obniża poważnie jakość aktorskiej formy. Pieniądze z reklamy to zasłużone profity, jednak zbyt łatwo zarobione, powodują, że ciężko pracować już się nie chce. Kiedy mnie za byle chałturę proponują pensję dyrektora teatru artystycznego – zastanawiam się, czy warto być tym dyrektorem. Jeżeli teraz kobiety przewracają nas na łóżko – łatwo przyjąć przyjemną pozycję trutnia. Trzeba mieć odporność na lenistwo. —j.c.

Muniek Staszczyk, Lider zespołu T.Love

Od początku uważałem, że nasza grupa jest trudna. Zawsze grało nam się słabo z zespołami z Wysp Brytyjskich i najnowszy bilans z eliminacji też jest słaby – z Irlandią i Szkocką mieliśmy trzy remisy i jedno zwycięstwo. Z Ukrainą bilans też mamy nie najlepszy. A Niemcy to Niemcy, komentarze są zbędne. Dlatego byłem zdziwiony hurraoptymistycznymi komentarzami, w tym Włodzimierza Lubańskiego, kiedy mówił o półfinale. Padło wiele buńczucznych słów. Za dużo. Byłem przeciwny nominacji Adama Nawałki, ale efektami swojej pracy przekonał mnie do siebie. Dotarł do zawodników, połączył młodych z gwiazdami. Ale podczas meczu z Holandią różnice na naszą niekorzyść było widać, a z Litwą zdarzyła się katastrofa. Dlatego nie skupiam się na meczu z Niemcami, a kluczowy będzie dla nas niedzielny mecz z Irlandią Północną. Na pewno brakuje nam skrzydeł. Nie wiem, jak zagramy bez Grosickiego i Rybusa? Pazdan mnie nie przekonuje. A najbardziej niepokoi mnie, że widać nerwy u trenera. — j.c.

Jean-Francois Fallacher, prezes Orange Polska

Mam nadzieję, że emocje potrwają długo, Polacy wyjdą z grupy, a potem wiadomo: wszystko już będzie możliwe. Każde zwycięstwo dodaje sił i skrzydeł.

Macie bardzo mocną reprezentację, której lideruje gwiazdor wielkiego europejskiego klubu – Robert Lewandowski. Jestem przekonany, że wasza drużyna osiągnie sukces i będziemy się razem emocjonować grą zarówno Polaków, jak i Francuzów.

Typowanie reprezentacji, które mogą dotrzeć do finału, to zawsze walka serca i głowy. Liczę, że dojdzie do meczu Polaków z Francją.

Serce podpowiada mi, że 10 lipca na stadionie Stade de France w podparyskim Saint-Denis o tytuł powalczą właśnie trójkolorowi i biało-czerwoni.

Niezwykle ciekawie zapowiada się rywalizacja o koronę króla strzelców. Jest kilku świetnych napastników, prawdziwych łowców goli, ale w tym turnieju stawiam na Lewandowskiego, który miał wybitny sezon w Bundeslidze.

—mbl

Robert Pietryszyn, prezes Grupy Lotos

Mamy bardzo interesującą drużynę z dużą liczbą zawodników występujących w rodzimej ekstraklasie. Filary tej drużyny to oczywiście piłkarze renomowanych klubów europejskich, którzy nie tylko mają tam podpisane kontrakty, ale realnie stanowią o sile swoich drużyn. Drużyna trenera Adama Nawałki pokazała w eliminacjach, że nie tylko potrafi wygrywać ważne mecze, ale również prezentuje ciekawy dla oka, ofensywny futbol.

Wiadomo jednak, że turnieje finałowe rządzą się swoimi prawami i tu nie tylko trzeba utrzymać intensywny rytm meczowy, ale również wznieść się na wyżyny swoich fizycznych oraz psychicznych możliwości. Przed finałem martwić może jedynie dyspozycja obrońców, którzy w swoich klubach nie mieli tak spektakularnego sezonu jak choćby rok czy dwa lata temu. Jako wierny kibic reprezentacji Polski wierzę głęboko, że biało-czerwonych stać na wyjście z grupy, a mogą nawet pokusić się o coś więcej... ale o tym lepiej głośno nie mówić, aby nie zapeszyć. —mbl

Sport
Nie chce pałacu. Kirsty Coventry - pierwsza kobieta przejmuje władzę w MKOl
Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025