Korespondencja z Francji
Podczas gry w Polsce wszyscy żyją osiągnięciami kadry Adama Nawałki i czwartkowym ćwierćfinałem z Portugalią, Europa świętuje awans piłkarzy reprezentujących najmniejszą społeczność w historii ME (323 000 mieszkańców). Islandczycy pokonali Anglię 2:1 i to oni zagrają 3 lipca z gospodarzami Euro w ćwierćfinale w Saint-Denis. Stade de France o pojemności przekraczającej 81 tysięcy mógłby pomieścić 1/4 mieszkańców Islandii.
We wtorek wszyscy Francuzi byli Islandczykami. I wcale nie dlatego, że woleli zmierzyć się z nimi w meczu o awans do strefy medalowej. Historia zespołu, którego kapitan Aron Gunnarsson przyznaje, że wśród widzów na trybunach jest mnóstwo osób, które zna i kojarzy przynajmniej z widzenia, po prostu musiała skraść serca Europejczyków.
Ten rodzinny klimat jeszcze podkreśla fakt, że Islandczycy mają nazwiska patronimiczne, czyli tworzone od imienia ojca; u mężczyzn końcówką jest „son" – syn, u kobiet „dottir" – córka. Najbardziej znana mieszkanka wyspy, oczywiście zanim piłkarze podbili Euro, piosenkarka Björk na nazwisko ma Gudmundsdottir – córka Gudmunda.
Islandczycy zwracają się do siebie po imieniu i tak o nich pisze prasa. Premier Sigurdur Ingi Johansson w gazetach i telewizjach przedstawiany jest po prostu jako Sigurdur. Książki telefoniczne (gdy jeszcze istniały) w Islandii nie były uporządkowane nazwiskami, lecz imionami. Islandczycy przed wyjazdem swoich piłkarzy na Euro podpisali petycję z prośbą do UEFA, by ich zawodnicy mogli wystąpić z imionami na koszulkach, lecz europejska federacja się nie zgodziła.