225-kilometrowy etap z Wieliczki do Zakopanego odbył się w strugach deszczu przy najwyższej temperaturze wynoszącej 10 stopni. Trasa zrobiła się niebezpieczna, doszło do wielu kraks, w większości wypadków kolarze pedałowali, byleby pedałować, jazda odbywała się na pół gwizdka. Upadł także Michał Kwiatkowski, poniósł straty, ale dojechał do mety pod Krokwią.

Do Zakopanego dotarli najwytrwalsi. Łącznie 100 kolarzy, wycofało się aż 80. Dla porównania przez dwa tygodnie tegorocznego Tour de France z wyścigu zrezygnowało tylko 14 zawodników. Zwyciężył Belg Tim Wellens. Potem udzielał wywiadów, ledwo poruszając sinymi z zimna ustami, cały czas drżał. Ale to twardy kolarz, lubi się też ścigać w takich okolicznościach. Późną zimą i wczesną wiosną uczestniczy w Belgii i Holandii w wyścigach przełajowych, w błocie, deszczu, przy padającym deszczu ze śniegiem. Etap wygrał z gigantyczną przewagą 3.48. Tak dużą przewagę ostatni raz w polskim wyścigu miał Włoch Mario Piccoli w 1995 roku, przyjeżdżając 11 minut przed kolejnym rywalem. Meta też była w Zakopanem.

W niedzielę pogoda się nie poprawiła. Znów padało, było zimno. Dyrektor wyścigu Czesław Lang najpierw zrezygnował z jednej pętli królewskiego etapu wokół Bukowiny, potem dwóch, aż w końcu kiedy kolarze wyjechali na trasę, anulował zawody. Nagrody za ten niedoszły do skutku etap Lang przeznaczył na fundację Rak'n'Roll. Jej uczestnicy jeżdżą po trasie rowerami Wigry 3.

Tour de Pologne zakończy się dziś w Krakowie. Etap jazdy indywidualnej na czas będzie liczyć 25 kilometrów. Prognozy nie zapowiadają silnych opadów ani zimna.