Korespondencja z Rio de Janeiro
Z Brazylią było fatalnie, z Niemcami lepiej, ale porażka pozostaje porażką. Po dwóch meczach grupowych Polska ma zero punktów, przed sobą przymus wygrywania ze Szwecją, Egiptem i Słowenią. Do ćwierćfinału awansują cztery czołowe drużyny z grupy.
Trener Tałant Dujszebajew nie znęcał się nad swoją drużyną, nie posypywał też głowy popiołem. – Jestem dzisiaj bardziej zadowolony niż po meczu z Brazylią. Byliśmy w tym meczu obecni, goniliśmy Niemców, ale bez powodzenia. Nigdy w życiu się nie cieszę, gdy przegrywamy, ale chcę nadal patrzeć pozytywnie. Za dwa dni zagramy z Egiptem i wiadomo, to będzie mecz o życie. Cel to wciąż wyjście z grupy, dalej nie patrzę – mówił.
Polacy tym razem nie przespali początku, więc nadzieja, że postawimy się mistrzom Europy, dość długo miała pewne podstawy. Pierwszy niepokój przyszedł po 10 minutach, gdy znany schemat zaciętych meczów między równymi drużynami – strzelają jedni, odpowiadają drudzy – na chwilę się załamał.
Trochę chaosu w polskim ataku, niemiecki bramkarz złapał piłkę i widząc bramkę opuszczoną przez Sławomira Szmala, wiedział, co zrobić. Rzut przez całe boisko jest. Takie gole bolą, tym bardziej że za chwilę jeden po drugim niemiecki kontratak i Polska przegrywa 5:8.