Reklama

Tenis w Rio: Mistrzowie we łzach

Andy Murray obronił złoto, ale Juan Martin del Potro zdobył serca widzów.

Aktualizacja: 15.08.2016 20:32 Publikacja: 15.08.2016 19:45

Andy Murray jako pierwszy zdobył olimpijskie złoto w singlu w dwóch kolejnych igrzyskach

Andy Murray jako pierwszy zdobył olimpijskie złoto w singlu w dwóch kolejnych igrzyskach

Foto: PAP/EPA

Relacja z Rio de Janeiro

Tenis, wbrew obawom, potwierdził swoje miejsce w igrzyskach. Zasługi można dzielić różnie, ale finaliści turnieju męskiego włożyli w grę pasję, ambicję oraz wiele sił.

Finał Murraya z del Potro (do trzech wygranych setów) trwał cztery godziny. Zwyciężył Szkot 7:5, 4:6, 6:2, 7:5, intensywność wymian nie zostawiła nikogo obojętnym, zaangażowanie finalistów było oczywiste.

Trybuny, tego dnia trochę mniej wypełnione kibicami w żółtych koszulkach z napisem Neymar Jr na plecach, podzieliły się mocniej niż zwykle. Dominowały biało-niebieskie pasy, z Argentyny do Rio bliżej niż z Londynu, lecz w kwestii hałasu Brytyjczycy im nie ustępowali.

Brazylijczycy początkowo byli w miarę neutralni, nawet wspierali del Potro. Ten południowoamerykański patriotyzm jednak ulatywał, gdy argentyński kontyngent przekraczał i tak bardzo rozluźnione w Rio normy wspierania tenisistów. Doping dopingiem, ale kiedy służby musiały wyprowadzić osobnika w argentyńskiej błazeńskiej czapce, który wrzeszczał „aut!" po zagraniach Szkota, zdecydowana większość widzów poparła tę decyzję.

Reklama
Reklama

Murray wygrał, choć jego rywal miał wspaniałe zrywy i każdy pamiętał, że del Potro oraz jego rakietowy forhend wcześniej zniszczyli opór Novaka Djokovicia i Rafaela Nadala. Finał miał jednak dla obu cierpiętniczy wymiar, widać to było w gestach i skrzywieniach twarzy.

– To był jeden z najtrudniejszych meczów o wielki tytuł. Można robić porównania nawet ze zwycięskim finałem US Open z Djokoviciem, gdy zdobyłem pierwszy tytuł wielkoszlemowy. Emocjonalnie te wzloty i upadki kosztowały mnie dużo – mówił Murray, chorąży reprezentacji Wielkiej Brytanii.  Można mu wierzyć.

Płakał po zwycięstwie, płakał w objęciach równie wzruszonego Argentyńczyka, uspokoił się dopiero na podium postawionym na środku kortu centralnego. Łzy del Potro też da się usprawiedliwić – zagrał wspaniały turniej, po długiej przerwie, po miesiącach bezczynności, pokonał znów tenisowych gigantów, nawet przegrana w finale chwały mu nie odbierze.

Powrót del Potro jest chyba największym zyskiem tego turnieju. Kolejny plus to brazylijska publiczność, może nieco za bardzo futbolowa jak na europejskie normy, ale w tych krzykach, wiwatach i powszechnym zaangażowaniu też jest duża wartość, kto wie, czy nie większa od chłodnej uprzejmości i sterylnej ciszy podczas wymian prowadzonych wedle kanonu sprzed lat.

O innych bohaterach i bohaterkach nocnych meczów w Barra Olympic Park będzie się pamiętać nieco mniej, choć Monica Puig została legendą Portoryko, kraju zauważanego do tej pory na igrzyskach tylko w pięściarstwie.

Złoto dla tenisistki z Karaibów po niezłym spotkaniu (6:4, 4:6, 6:1) z Andżeliką Kerber to był oczywisty szlagier turnieju kobiecego – jednak dziwnego, nieprzewidywalnego, często bez napięcia towarzyszącego meczom męskim. Dziewczyna z Portoryko pokonała po drodze jeszcze dwie mistrzynie Wielkiego Szlema: Garbine Muguruzę i Petrę Kvitovą. Czy ten sukces przeniesie Puig z 34. miejsca na świecie między legendy tenisa? Nie wszyscy tak uważają, choć Monica trenuje od dawna na Florydzie i stara się bardzo o taki skok.

Reklama
Reklama

Brązowe medale dla Kvitowej i Kei Nishikoriego, złoto w grach deblowych dla Hiszpanów Rafaela Nadala i Marca Lopeza oraz Rosjanek Jeleny Wiesniny i Jekateriny Makarowej (w finale grały przeciw Martinie Hingis i Timei Bacsinszky), amerykański sukces w mikście (zwyciężyli Jack Sock i Bethanie Mattek-Sands) – to wydarzenia na pozostałe strony kroniki olimpijskiej w 2016 roku. Na pierwszej jednak są łzy mistrzów – kto wygrywał, płakał, i ten obrazek z Rio pozostanie na niejednym zdjęciu z betonowych kortów w kolorze brazylijskiej zieleni.

Taki tenisowy los, że praca nie zaczeka – już zaczął się kolejny duży turniej cyklu WTA i ATP – w Cincinnati. Oznacza to szybki powrót zainteresowanych ze sfery wzruszeń i wartości olimpijskich (cokolwiek dla mistrzów rakiety znaczą) do wyczerpującej, choć sytej normalności tenisa. Mistrz Andy Murray na przelot i przygotowanie do pierwszego meczu w USA dostał 48 godzin.

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama