Krzysztof Rawa z Rio de Janeiro
Lekkoatletyka ma dla nas kilka obietnic, choć po tym, co już się stało, prognozy ze śmiałych zmienić należy na umiarkowanie śmiałe. Warto jednak spojrzeć, jak w nocy z piątku na sobotę poradzi sobie w finale rzutu młotem inżynier automatyk z Politechniki Białostockiej Wojciech Nowicki – brązowy medalista ostatnich mistrzostw świata.
To miał być wieczór Pawła Fajdka, lecz nie będzie, z przyczyn, które leżą prawdopodobnie w głowie sportowca. Ale pan Wojciech rok temu w Pekinie mówił, że medal igrzysk to jest jego cel. Czasem wyjście z cienia sławnego kolegi pomaga spełniać marzenia.
Jest także w finale Kamila Lićwinko, halowa mistrzyni świata z Sopotu, która przeszła czwartkowe eliminacje skoku wzwyż w sposób budzący zaufanie – siedem prób, od 185 do 194 cm, dwie zrzutki, ale decydujący skok dający awans – bezbłędny. Finał tej konkurencji zaplanowano na sobotnią noc. Weźmie w nim udział aż 17 pań, gdyż minimum (194 cm) okazało się względnie łatwe do osiągnięcia.
Liczyliśmy także na polskie biegaczki na 800 m, Andżelikę Cichocką i Joannę Jóźwik, choć w tej specjalności stadion olimpijski będzie raczej oczekiwał na odpowiedź, czy Caster Semenya wygra w sobotę walkę z resztą świata. Na sobotę przewidziano także sztafety 4x400 m, które kiedyś przynosiły ogromne polskie emocje. Niestety, nie będzie Polek nawet w półfinale sztafety 4x100 m, Ewa Swoboda z koleżankami zakończyły start w eliminacjach.