W swojej antyjedenastce umieścił go angielski „Guardian", a także specjalistyczna strona analityczna Squawka. Jej dziennikarze napisali: „Mało dostał od partnerów, ale jeszcze mniej dał zespołowi".
Znacznie mniej wyrozumiali okazali się dziennikarze włoskiej „La Gazzetta dello Sport", którzy w uzasadnieniu wyboru do swojej najgorszej drużyny mundialu napisali: „Wielka dziewiątka z ego wielkim jak Rosja. Nie dał sygnału do walki swoim kompanom, ale znalazł czas, żeby ich skrytykować, a później się z tego wycofać".
Co się stało?
Dlaczego napastnik, który w eliminacjach mundialu zdobył 16 bramek, w tym trzy hat-tricki, przeżył kolejny nieudany turniej? Dlaczego zawodnik, który w 40 meczach zespołu Adama Nawałki strzelił 37 goli i został najskuteczniejszym piłkarzem w historii reprezentacji Polski, w ośmiu meczach na wielkich turniejach u tego selekcjonera, piłkę do siatki skierował ledwie raz?
Lewandowski debiutował na wielkiej imprezie, gdy selekcjonerem był Franciszek Smuda. Było to fatalne dla biało-czerwonych Euro 2012, podczas którego Polska zajęła ostatnie miejsce w grupie. Refrenem kadencji Smudy stało się pytanie kibiców oraz ekspertów: Dlaczego trójka z Dortmundu nie może w kadrze grać równie dobrze jak w klubie?
23-letni Lewandowski nie był wówczas jeszcze tym gwiazdorem, jakim jest dziś, ale to on z partnerami z BVB Jakubem Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem byli najważniejszymi postaciami zespołu. Smuda jednak nie potrafił tak ustawić drużyny, by z tego tria wydobyć to, co najlepsze.