– Marzę o miesiącu miodowym – przyznał Dressel w jednym z amerykańskich programów telewizyjnych, odpowiadając na pytanie o plany na najbliższe tygodnie. Odkąd w walentynkowy weekend pobrał się ze swoją szkolną miłością, nie miał czasu udać się z nią w podróż poślubną. Wszystko podporządkował igrzyskom. Na prawym przedramieniu wytatuował sobie nawet pięć kół olimpijskich.
Meghan cierpliwie czekała, bo rozumie, ile wyrzeczeń wymaga kariera sportowca, sama pływała w szkole średniej i na studiach, a jako magister w dziedzinie terapii małżeńskiej i rodzinnej wie, jak pielęgnować związek i wspierać męża.
– Kiedy już pierwszego dnia po ślubie zobaczyłem obiad na stole, kiedy podwiozła mnie na wizytę u lekarza, pomyślałem: „Teraz wiem, co to znaczy być żonatym". Powinienem był to zrobić dużo wcześniej – wspomina Dressel.
Udane życie rodzinne z pewnością pomaga oczyścić głowę przed zawodami. Ale nie bez znaczenia jest też wsparcie, jakiego Dresselowi udzielił Phelps. Pięć lat temu w Rio sięgnęli razem po złoto w sztafetach (4x100 m dowolnym i 4x100 m zmiennym).
To tam nastąpiło przekazanie władzy. Stary mistrz ogłosił zakończenie kariery, nowy wypłynął na szerokie wody. Już rok później na mistrzostwach świata zdobył siedem złotych medali. Na kolejnych dorzucił sześć złotych i dwa srebrne, rozprawił się także z dziesięcioletnim rekordem świata Phelpsa na 100 m motylkiem.