Szwedzi i Anglicy w finale mundialu grali tylko raz – gdy sami organizowali mistrzostwa w 1958 i 1966 roku. Rosjanom i Chorwatom nie udało się to nawet w czasach ZSRR i Jugosławii.
Szwecja w półfinale wielkiego turnieju była ostatnio w 1994 roku. Na mundialu w USA zajęła trzecie miejsce, pokonując w meczu o brąz 4:0 Bułgarów. W bramce stał wówczas Thomas Ravelli, a gole zdobywali: Tomas Brolin, Kennet Andersson i Martin Dahlin. Tam objawił się talent Henrika Larssona, najbardziej znanego piłkarza z kraju Volvo i Ikei przed Zlatanem Ibrahimoviciem.
Zlatan wierzy
Dziś takich postaci w reprezentacji już nie ma, a siłą jest drużyna. – Moi rodacy mają dużą szansę zostać mistrzami świata – przekonuje Ibrahimović, który po porażce na Euro 2016 ogłosił zakończenie kariery. Podczas mistrzostw we Francji oddał tylko jeden celny strzał, Szwecja nie wyszła z grupy. Po udanych eliminacjach mundialu, w których Szwedzi wyprzedzili w grupie Holendrów, a w barażach pokonali Włochów, Zlatan zgłosił chęć powrotu do kadry. Ale trener Janne Andersson pozostał nieugięty, nie zamierzał robić przeszczepu do dobrze funkcjonującego organizmu.
– Beze mnie będzie im łatwiej. Ze mną musieliby walczyć o zwycięstwo – skomentował w swoim stylu odrzucony gwiazdor. Koledzy postanowili z niego zakpić. Pokonali Koreę i Meksyk. Gdyby nie błąd sędziego Szymona Marciniaka, który nie podyktował dla nich rzutu karnego, pewnie wygraliby i z Niemcami. Nagrodą za pierwsze miejsce w grupie było trafienie do łatwiejszej części turniejowej drabinki.
Zwycięstwo nad Szwajcarią rozbudziło apetyty. „Nadal siejemy wiatr" – triumfowała gazeta „Sport Bladet", a Sven-Goeran Eriksson, który w latach 2001–2006 był selekcjonerem reprezentacji Anglii, twierdzi, że jego rodacy w sobotę awansują do półfinału.