Najlepsze wyniki w dziejach swoich konkurencji bili już Wenezuelka Yulimar Rojas (trójskok), Norweg Karsten Warholm i Amerykanka Sydney McLaughlin (oboje 400 m przez płotki). Dwa ostatnie biegi były wręcz sensacyjne, bo w czasie lepszym od poprzednich rekordów świata metę mijali także srebrni medaliści, Amerykanie Rai Benjamin i Dalilah Muhammad.
Giganci rynku obuwia sportowego już kilka miesięcy przed igrzyskami wyposażyli swoich sportowców w nowe kolce. Wyścig technologiczny rozpoczęła firma Nike, za nią ruszyły Adidas, Puma i New Balance. Efekt to balansujące na granicy przepisów kolce wyposażone w specjalną wkładkę.
– Człowiek na pewno jest w nich wyższy i może wykonać dłuższy krok. Środek ciężkości jest podniesiony, a karbonowa wkładka działa trochę jak sprężyna. Ten efekt widać po niektórych wynikach – wyjaśnia mistrz olimpijski w sztafecie mieszanej Kajetan Duszyński. Polak nazywa nowe buty „game changerem", ale podkreśla też, że nie każdemu pomagają.
Adam Kszczot już podczas sezonu halowego wyjaśniał, że pomagają przede wszystkim zawodnikom biegającym siłowo. – Gruba podeszwa sprawia, że noga się wydłuża i krok też jest dłuższy. Niektórzy już od jakiegoś czasu testują ten model – mówił jeszcze przed mistrzostwami Europy w Toruniu.
Warholm zarzekał się, że magicznych butów nie założy, ale te, w których pobiegł, też zwyczajne raczej nie były, skoro zaprojektował je wspólnie z Pumą i inżynierami Mercedesa. – Ich niezwykłość polega na tym, że nie mają w środku tych wszystkich szalonych elementów, o których tyle się mówi. Chciałem, aby nasz projekt dawał moim wynikom taką wiarygodność, na jaką zasługują – wyjaśnia.