Na ring w Esprit Arena w Duesseldorfie 34-letni Kliczko, mistrz świata IBF i WBO, wyjdzie jako zdecydowany (9:1) faworyt bukmacherów. Jego porażka byłaby sensacją. Dwumetrowy Ukrainiec, mistrz olimpijski z Atlanty (1996), ostatni raz schodził z ringu pokonany w kwietniu 2004 roku. Przegrał wtedy przez techniczny nokaut z rodakiem Chambersa Lamonem Brewsterem.
Od tego czasu młodszy z braci Kliczków (starszy Witalij jest mistrzem WBC) stoczył 11 walk, wszystkie wygrał, w tym dziewięć przed czasem. Ostatnią jego ofiarą był Uzbek Rusłan Czagajew, były czempion tej kategorii. 28-letni Chambers ma na koncie 35 zwycięstw (18 przed czasem) i tylko jedną porażkę z Rosjaninem Aleksandrem Powietkinem.
W ostatniej walce, w kwietniu minionego roku pokonał nieoczekiwanie (dwa do remisu) dwumetrowego rodaka Kliczki Aleksandra Dimitrenkę. Wcześniej w podobny sposób uporał się z byłym mistrzem WBC Nigeryjczykiem Samuelem Peterem. Urodzony w Pittsburghu Chambers boksu uczył się w Filadelfii. Ma tylko 185 cm wzrostu, waży poniżej stu kilogramów.
Przewaga fizyczna Władymira Kliczki będzie więc widoczna gołym okiem. Ale „Szybki Eddie” ma inne atuty. Jest bardzo szybki, gibki i sprytny. Potrafi też mocno uderzyć, o czym przekonał się boleśnie Dimitrenko. I co ważne w tej kategorii ma twardą szczękę o czym przypomina jego trener i menedżer Rob Murray Sr. Problem w tym, że Doktor Stalowa Pięść, jak mówią o młodszym Kliczce, bije mocniej niż większość pięściarzy kategorii ciężkiej, a jego lewy prosty dla większości jest zaporą nie do przebicia.
Ostatnio o Kliczkach mówił słynny George Foreman. Jego zdaniem walki ukraińskich braci są nudne z prostego powodu. Obaj nie mają godnych siebie rywali. Ostatnim, który na takie miano zasługiwał, był Lennox Lewis. Pokonał Witalija w pamiętnym pojedynku w Los Angeles. Teraz kogoś takiego jak on nie ma.