Po zamieszaniu związanym ze skreśleniem przez Leo Beenhakkera trzech piłkarzy i podaniu oficjalnej kadry na mistrzostwa Europy drużyna wróciła do normalnych treningów. Znowu dwa razy dziennie, znowu po dwie godziny, ale jednak inaczej: częściej z piłką, i nie tak ciężko jak wcześniej.
Nie ma już w Donaueschingen piłkarzy, z których selekcjoner zrezygnował. Radosław Matusiak i Radosław Majewski wrócili do Polski w środę, Grzegorz Bronowicki wczoraj. – Ci, którzy zostali, poczuli się pewniej, bo teraz walczymy już tylko o pierwszy skład, a nie o to, czy w ogóle pojedziemy na mistrzostwa. Dobrze zrobił nam także jeden dzień bez futbolu, w środowe popołudnie oczyściliśmy głowy i znowu możemy zabrać się do pracy – mówi Marcin Wasilewski.
Drużyna nie trenuje w pełnym składzie. Trener oszczędza kontuzjowanych zawodników. Michał Żewłakow opuścił poranne zajęcia jako pierwszy, zaraz po nim Wojciech Łobodziński. Pomocnik Wisły Kraków, który podczas meczu z Albanią schodził z boiska ledwo trzymając się na nogach, jest już w dużo lepszym stanie. Do normalnych obciążeń wróci zapewne w poniedziałek. Gorzej wygląda sytuacja Jakuba Błaszczykowskiego, który trenował indywidualnie z fizjologiem Michaelem Lindemanem.
Reprezentacja opuści Donaueschingen jutro rano i poleci do Katowic. Na pokładzie zabraknie Leo Beenhakkera. Trener jedzie do Gelsenkirchen, by z trybun przyjrzeć się grze Niemców w towarzyskim meczu z Serbią.
Michał Kołodziejczyk z Donaueschingen