Dwójka Polaków i Hiszpan Aitor Hernandez (Euskaltel) odjechali minutę po starcie w Mikołajkach. Na 100. kilometrze mieli już 8.20 min przewagi, ale od tej chwili peleton zabrał się do odrabiania strat. Czy doścignie uciekinierów, nie było pewne do ostatnich chwil pościgu na rundach w Białymstoku. Ucieczka skończyła się około 3 km przed metą.
Na pocieszenie śmiałkom pozostaje fakt, że Sapa przed Szmydem prowadzą w klasyfikacji górskiej, gdyż wygrali po jednej premii.
– Dziś raczej nie mieliśmy szans dojechać w trójkę do mety. Słabe zmiany dawał Hiszpan. To nie pech, że peleton dochodzi uciekinierów na ostatnich kilometrach. To wszystko jest wyliczone przez ekipy rządzące w wyścigu – tłumaczył Sylwester Szmyd.
Ma on już w kieszeni kontrakt na przyszły sezon, będzie jeździł w grupie Liquigas Gaspol. Przed Tour de Pologne nie stawiał sobie konkretnych celów. – Formę miałem w lecie, teraz jest ona raczej dyskusyjna – mówił. We wtorek najwyżej sklasyfikowany polski kolarz w rankingu Pro Tour postanowił to jednak sprawdzić i był bliski sukcesu. Finisz w alei Piłsudskiego należał do sprinterów. Wygrał Angelo Furlan, ale nowym liderem, dzięki bonifikacie, został Australijczyk Allan Davis (Quick Step), trzeci na mecie. Najlepszy z Polaków Krzysztof Jeżowski był ósmy. Po trzech etapach najwyżej, na 13. miejscu, sklasyfikowany jest Maciej Bodnar (Liquigas Gaspol).
Dziś czwarty etap z Siemiatycz do Lublina. Miał liczyć 243,6 km, ale ze względu na niską temperaturę skrócono trasę o ok. 40 kilometrów.