Jeszcze nie przebrzmiały echa krótkiej walki Andrzeja Gołoty z Rayem Austinem w Chinach, a w polskich mediach już pojawiły się informacje, że niedoszły mistrz świata wagi ciężkiej będzie walczył z Tomaszem Adamkiem (na zdjęciu), byłym czempionem kategorii półciężkiej.
To, że Gołota przegrał w Chengdu przez techniczny nokaut, że doznał poważnej kontuzji ręki, której leczenie może przecież potrwać wiele miesięcy, nie miało już znaczenia. Tak samo jak fakt, że Adamek przygotowuje się właśnie do być może najcięższej walki w karierze, której stawką będzie pas mistrza świata organizacji IBF w wadze junior ciężkiej.
Takie z pozoru absurdalne doniesienia, jeśli dotyczą boksu, nikogo już nie dziwią. Tym bardziej że te newsy żyją krótko i nikt o nich później nie pamięta.
Zawodowy boks to dziś wielki staw z zamuloną wodą, w której zaciera się różnica między prawdą a kłamstwem. Tysiące pasów najróżniejszej wartości wręczane są pięściarzom, których poziom sportowy dzielą lata świetlne. Kibic jest zagubiony w tym zafałszowanym świecie. Doszło już do tego, że bokserzy walczą o tytuły amerykańskiego miesięcznika „The Ring”, który nie wierzy w czystość intencji bossów tzw. prestiżowych organizacji.
[wyimek]Zawodowy boks to dziś wielki staw z zamuloną wodą, w której zaciera się różnica między prawdą a kłamstwem[/wyimek]