Amerykanin nie walczył prawie rok. Don King, który jest jego promotorem nie dba specjalnie od jego interesy, ale Cunningham nie powie złego słowa na swego pracodawcę. Wie doskonale, że to mogłoby mu tylko zaszkodzić.
Steve Cunningham przegrał w karierze tylko z Krzysztofem Włodarczykiem, dwa lata temu w Warszawie. Rok temu zrewanżował się mu w Katowicach i odzyskał tytuł IBF. - Jeśli Adamek myśli, że poddam się tak jak O'Neill Bell, to się myli. Ja się nie poddaję. Adamek musi pamiętać, że to nie on wygrał z Jamajczykiem, tylko tamten się poddał. A to różnica - mówi Cunningham, jakby chciał zbagatelizować niewątpliwy sukces polskiego pięściarza.
Dla Amerykanina pojedynek w Prudential Center będzie najważniejszym w karierze. Od czterech lat nie walczył w USA. Znają go lepiej w Europie niż w ojczyźnie. Dlatego o tą walkę nie biły się telewizje najbardziej znaczące w zawodowym boksie, HBO i Showtime. Na terenie Stanów Zjednoczonych pokaże go tylko kablowa stacja Versus z Filadelfii. I nie w sobotę, kiedy zwykle organizowane są wielkie walki, tylko w czwartek.
Steve Cunningham (21 wygranych,11 KO i jedna porażka) mówi, że chce wyrwać się wreszcie z Filadelfii gdzie mieszka i zacząć lepsze życie. Ma nadzieja, że jego amerykańska kariera nabierze tempa jeśli wygra z Adamkiem. Stawką w tym starciu jest nie tylko pas IBF, ale też prestiżowy tytuł przyznawany przez redakcję magazynu Ring i uznanie telewizji.
Tomasz Adamek (35 zwycięstw, 24 KO i jedna porażka) przypomina swoją filozofię dyscypliny, którą uprawia. - W boksie wygrywa ten, kto nie da się trafić. Nie lubię jak mnie biją. Jestem wtedy wściekły na siebie, nie na rywala. Dlatego idealnym pojedynkiem dla mnie byłby w którym nie otrzymałbym jednego ciosu - mówi polski pięściarz.