Profesor w dresie

Martin O'Neill: chwalą go trenerzy rywali. Właściciele klubów chętnie zatrudniliby go u siebie, a brytyjscy futbolowi dziennikarze przewidują, że ten rok może należeć do niego

Publikacja: 01.03.2009 00:03

Martin O'Neill

Martin O'Neill

Foto: AFP

„Dzięki znakomitym umiejętnościom Irlandczyka Aston Villa znalazła się na szlaku chwały bez rozbijania banku” – zauważa dziennik „Independent”. Okulary i dres Martina O’Neilla stały się nieodłączną częścią Premiership, podobnie jak kiedyś płaszcz Jose Mourinho. Jest kolejnym przykładem na to, że najwięcej do powiedzenia w Anglii mają trenerzy z zagranicy.

Szkot Matt Busby tworzył legendę Manchesteru United, Alex Ferguson robi to od 23 lat. Obaj za swoje osiągnięcia dostali tytuły szlacheckie. Ich rodak Bill Shankly budował potęgę Liverpoolu, Francuz Arsene Wenger ma niepodważalną pozycję w Arsenalu, a cień Portugalczyka Mourinho do dziś widoczny jest na stadionie Chelsea. I choć O’Neillowi daleko jeszcze do sukcesów tych wybitnych szkoleniowców, jego nazwisko znaczy już wiele w świecie futbolu.

[srodtytul]Ulubieniec kibiców[/srodtytul]

Czego się nie dotknie, zamienia w złoto. W 1995 roku O’Neill przyszedł do Leicester i po zaledwie kilku miesiącach wprowadził przeciętny, drugoligowy klub do Premiership. Dwukrotnie wywalczył z nim Puchar Ligi Angielskiej, ani razu nie spadł poniżej dziesiątego miejsca.

Kibice go pokochali. Nie tylko za wyniki, przede wszystkim za lojalność. Bo jak tu nie podziwiać człowieka, który spełnił prośbę tysięcy ludzi i odmówił objęcia stanowiska w Leeds United. Gdy w 2000 roku żegnali odchodzącego do Celticu trenera, wywiesili transparenty z napisem: „Dziękujemy za wszystko” i uznali go za najlepszego menedżera Leicester w XX wieku.

[srodtytul]Błogosławiony Martin[/srodtytul]

Z Celtikiem O’Neill wypłynął na szerokie wody. Wyciągnął klub ze sportowej zapaści, jakim w tym przypadku jest zaledwie druga pozycja za odwiecznym rywalem Glasgow Rangers, zdobył trzykrotnie mistrzostwo, grał w Lidze Mistrzów. W 2003 roku awansował do finału Pucharu UEFA, a przymiotniki „wspaniały” i „błogosławiony”, które na stałe przylgnęły do jego imienia, pokazują, jakim szacunkiem darzony był w katolickiej części miasta.

Celtic przegrał wprawdzie z Porto Mourinho 2:3 po dogrywce, ale po 33 latach znów wystąpił w finale europejskich pucharów. Ustanowił rekord Wielkiej Brytanii – do 25 kolejnych wygranych spotkań w sezonie 2003/2004 dołożył też siedem zwycięstw z rzędu w derbach.

Teraz O’Neill stoi przed większym wyzwaniem – rozbicia wielkiej czwórki Premiership. Aston Villa radzi sobie w tym sezonie rewelacyjnie, zajmuje czwarte miejsce premiowane grą w eliminacjach Ligi Mistrzów, rozgrywkach, które w Birmingham znają jedynie z telewizji i opowieści bogatszych sąsiadów z Manchesteru, Liverpoolu czy Londynu (Aston Villa zdobyła Puchar Europy w 1982 roku, ale wtedy były to jeszcze inne rozgrywki).

[srodtytul]Śladami Kennedy’ego[/srodtytul]

O’Neill do wszystkiego doszedł ciężką pracą. Urodził się w Irlandii Północnej. Pochodzi z robotniczej, wielodzietnej rodziny. Jego ojciec założył w Kilrea lokalną drużynę futbolu gaelickiego (połączenie piłki nożnej i rugby). Martin wraz z dwoma braćmi Gerrym i Leo stawiał w niej pierwsze sportowe kroki, zanim trafił do profesjonalnego klubu piłkarskiego Distillery. W 1971 roku rozpoczął studia prawnicze na uniwersytecie w Belfaście, ale gdy zgłosili się po niego skauci Nottingham Forest, długo się nie zastanawiał. Miłość do piłki zwyciężyła. Tam poznał swojego mentora Briana Clougha, tam odniósł największe sukcesy – mistrzostwo Anglii (1978) i dwa triumfy w Pucharze Europy (1979, 1980).Jako kapitan pojechał z reprezentacją na mistrzostwa świata w Hiszpanii. Wielu nie podobało się, że drużynę na boisko wyprowadza katolik. To był precedens, a dla protestantów ogromny cios, o czym świadczył repertuar gwizdów na stadionie Windsor Park w Belfaście.

Chociaż O’Neill porzucił naukę, prawo pozostało jego pasją. W wolnym czasie bawi się w detektywa, interesuje się słynnymi procesami, kryminologia to jego hobby. Pojechał nawet do Dallas, by na własną rękę zbadać okoliczności zamachu na Johna F. Kennedy’ego. Nie miał kłopotów ze wskazaniem zdezorientowanemu taksówkarzowi drogi do domu Lee Harveya Oswalda, domniemanego zabójcy prezydenta Stanów Zjednoczonych.

[srodtytul]Analityczny umysł[/srodtytul]

Niekonwencjonalne metody to jego znak firmowy. Piłkarze Leicester do dziś wspominają historię, która zdarzyła się w przerwie meczu z Wimbledonem w 1998 roku. Gdy schodzili do szatni po kompromitującej pierwszej połowie, nie wiedzieli jeszcze, jakie przedstawienie szykuje im trener. O’Neill odkręcił w łazience wodę i zaczął motywacyjny wykład. Zmył głowę nie tylko zawodnikom, ale również sobie. W kulminacyjnym punkcie przemówienia wszedł pod prysznic w swoim markowym dresie. Odciął się od beznadziejnej pierwszej części spotkania, kazał zawodnikom zacząć nowy mecz.

– O’Neill dokładnie wszystko analizuje, ale przekazuje swoje uwagi prostymi słowami, z pasją, tak, że człowiek wie, czego się od niego oczekuje – wyjaśnia Gerry Taggart, były piłkarz Leicester, a obecnie szkoleniowiec tego klubu.

O’Neill jest szczery do bólu. Kiedyś powiedział do jednego z obrońców, że nie potrafi grać na pozycji stopera. Gdy urażony zawodnik zapytał się, jak w takim razie może go trenować, odpowiedział, że nie zamierza tego robić, bo jest zbyt zajęty wygrywaniem meczów. Robbie Williams nigdy nie zapomni spotkania w studiu telewizyjnym podczas mundialu we Francji. O’Neill pogratulował wprawdzie piosenkarzowi solowej kariery, ale zgłosił wątpliwości co do jego talentu, stwierdzając, że nie potrafi pisać tekstów ani grać na gitarze. Scenka zwyciężyła w głosowaniu widzów BBC na najśmieszniejszy moment w historii mistrzostw.

[srodtytul]Rodzina najważniejsza[/srodtytul]

Dziennikarze lubią przeprowadzać z nim wywiady. Zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia, pod warunkiem że pytania nie dotyczą życia prywatnego. Unika ich jak ognia. Rodzina jest dla niego tematem tabu. Tak było w 2005 roku, kiedy rzucił wszystko, by zaopiekować się chorą na raka żoną. Rozbrat z piłką nie trwał długo. Na ławce trenerskiej usiadł ponownie 15 miesięcy później.

Nie musi się martwić o pracę. Jego nazwisko powraca jak bumerang wraz z wiadomościami o wolnej, intratnej posadzie. Po odejściu Svena Goerana Erikssona, a następnie Steve’a McClarena wymieniany był jako jeden z kandydatów na selekcjonera reprezentacji Anglii. Od dłuższego czasu głośno mówi się, że miałby zastąpić Aleksa Fergusona w Manchesterze United, choć szkocki trener nie wybiera się na razie na emeryturę. W lipcu misję w Chelsea zakończy Guus Hiddink, ale O’Neill raczej nie przejmie po nim drużyny. Musiałby słuchać rad i wskazówek Romana Abramowicza, a to nie w jego stylu.

Możliwe więc, że zostanie w Birmingham. Wszystko zależy od tego, co osiągnie z Aston Villa, czy młody zespół będzie w stanie spełnić jego ambicje. „Kampania w Pucharze UEFA dobiegła końca, gdy O’Neill zaczął planować krucjatę o nazwie Liga Mistrzów” – napisał „Times” po porażce z CSKA w Pucharze UEFA. O’Neill zabrał na rewanż do Moskwy rezerwowy skład, bo dla niego celem numer jeden jest teraz miejsce w pierwszej czwórce Premiership i gra w najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywkach.

„Dzięki znakomitym umiejętnościom Irlandczyka Aston Villa znalazła się na szlaku chwały bez rozbijania banku” – zauważa dziennik „Independent”. Okulary i dres Martina O’Neilla stały się nieodłączną częścią Premiership, podobnie jak kiedyś płaszcz Jose Mourinho. Jest kolejnym przykładem na to, że najwięcej do powiedzenia w Anglii mają trenerzy z zagranicy.

Szkot Matt Busby tworzył legendę Manchesteru United, Alex Ferguson robi to od 23 lat. Obaj za swoje osiągnięcia dostali tytuły szlacheckie. Ich rodak Bill Shankly budował potęgę Liverpoolu, Francuz Arsene Wenger ma niepodważalną pozycję w Arsenalu, a cień Portugalczyka Mourinho do dziś widoczny jest na stadionie Chelsea. I choć O’Neillowi daleko jeszcze do sukcesów tych wybitnych szkoleniowców, jego nazwisko znaczy już wiele w świecie futbolu.

Pozostało 89% artykułu
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni