– Ludzie widzą we mnie otłuszczonego Anglika, który obżera się ponad miarę między walkami i pije morze piwa – mówi Hatton, który podkreśla, że te czasy to już przeszłość. Teraz dba o wagę, bo wie, że dzięki temu będzie w ringu szybszy. A w starciu z Pacquiao to właśnie szybkość zadecyduje. Do końca swoich przyzwyczajeń jednak nie zmienił. Dalej lubi wpaść do pubu, wypić szklaneczkę guinessa i pograć w rzutki.
Zmienił jednak trenera, pracuje teraz z Floydem Maywetaherem seniorem i podkreśla, że choć jest urodzonym wojownikiem, to walczy inaczej. W ringu jest bardziej finezyjny, a jego akcje są trudniejsze do przewidzenia. To w dużej mierze zasługa Mayweathera, który zawsze uważał, że głowa jest ważniejsza w ringu niż mięśnie.
30-letni Hatton to dziecko Manchesteru, nieznający strachu chłopak z przedmieść. Kiedy wychodzi na ring, chce tylko jednego – zwycięstwa. Tym razem jednak będzie o nie bardzo trudno. Manny Pacquiao, jego rówieśnik, to najtrudniejszy z możliwych rywali, najlepszy pięściarz bez podziału na kategorie wagowe. – To już drugi taki przeciwnik, pierwszym był Floyd Mayweather junior – mówi Hatton, który wniesie do ringu w Las Vegas swoją reputację i tytuł mistrza świata organizacji IBO w wadze junior półśredniej.
I obiecuje, że będzie walczył tak jak przed laty ze słynnym Kostią Cziu, Rosjaninem mieszkającym w Australii, najlepszym wtedy pięściarzem świata w tej kategorii, którego zmusił do poddania pod koniec pojedynku. – Teraz też będę cierpliwy, nie zapomnę o lewym prostym – zapowiada Anglik, który ze swoich 46 walk przegrał tylko jedną, z Mayweatherem. Stawką w tamtym pojedynku był tytuł WBC w wadze półśredniej. Wcześniej Hatton pokonał między innymi Luisa Colazzo i wywalczył pas WBA w tej kategorii.
Nieoficjalnie mówi się, że przegrany w tym pojedynku szybciej zakończy karierę. Hatton i Pacquiao nie muszą się jednak martwić o przyszłość. Na Pacquiao czeka wielka polityka, a Hatton będzie promotorem bokserskim. – Uczciwym promotorem – dodaje bokser, wielki kibic Manchester City.