Sarah Sjostrom dopiero 17 sierpnia skończy 16 lat, a już zachwyca się nią świat. Pobiła dwa rekordy globu w wyścigach na 100 m motylkiem i zdobyła złoty medal po finiszu, który rywalkom, w tym Australijce Jessicah Schipper może się przyśnić.
Szwedzka nastolatka w połowie dystansu była przedostatnia, ale drugie 50 metrów popłynęła jak ścigacz i Schipper nie pomógł wynik lepszy od rekordu świata. – Nie oczekiwałam takich wyników. To dla mnie samej ogromna niespodzianka – mówiła Sjostrom.
Na tych mistrzostwach nie trzeba czekać do finałów, by zapisywać się w księdze rekordów. Amerykanka Rebecca Soni rozprawiła się z osiągnięciem Australijki Leisel Jones już w półfinale, płynąc 100 m stylem klasycznym w 1.04,84. Rosjanka Anastazja Zujewa to samo zrobiła w rekordem Kirsty Coventry z Zimbabwe na setkę grzbietem. Ciekawe, ile jeszcze obie panie urwą z tych wyników, gdy będą walczyć o złoto.
Ale wygrana w finale smakuje też bez rekordu. Serb Milorad Cavić, ten, który tak pechowo przegrał z Michaelem Phelpsem w Pekinie 100 m motylkiem, tu wygrał sprint (50 m tym stylem) z faworytem Hiszpanem Rafaelem Munozem. Rekordu mu nie odebrał, ale kto wie, czy nie odbierze go Phelpsowi na dystansie dwa razy dłuższym. Gwiazdor z Baltimore może mieć problemy nie tylko z Caviciem. Niemiec Paul Biedermann popłynął od niego dużo szybciej w półfinale na 200 m kraulem. To wróży nowy rekord w finale.
Rodak Phelpsa Aaron Peirsol, zapewne się nie spodziewał, że nie będzie go w finale 100 m stylem grzbietowym. Amerykanin, który 8 czerwca odbierał w Indianopolis gratulacje za kolejny tytuł mistrza USA i nowy rekord świata, zastanawia się, jakie błędy popełnił w półfinale, gdzie miał dopiero dziewiąty czas.