Piłkarz, który wyskoczył z szablonu

Przebiegł za piłką pół świata, od Argentyny przez Europę do Brazylii. Z zawodu zwycięzca, z wyglądu wieczny student, po godzinach pisarz, didżej i filantrop

Publikacja: 08.11.2009 00:01

Juan Pablo Sorin na mundialu 2006

Juan Pablo Sorin na mundialu 2006

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Juan Pablo Sorin postawił sobie na pożegnanie z futbolem pomnik: 90-tonową górę jedzenia do rozdzielenia wśród ubogich.

Górę usypali kibice jego ostatniego meczu. W środę Cruzeiro Belo Horizonte grali z Argentinos Juniors, a biletem wstępu na stadion Mineirao była paczka z niepsującą się żywnością. Tych paczek zebrało się aż 60 tysięcy, organizacje charytatywne rozwożą je teraz do potrzebujących. Sorin biegał w pierwszej połowie w koszulce Cruzeiro, w drugiej – w stroju Juniors, klubu, który go wychował. Przed meczem zorganizował spotkanie gwiazd południowoamerykańskiego futbolu, po meczu koncert rockowy, zapewnił telewizyjne transmisje w Brazylii i Argentynie. I wreszcie mógł powiedzieć oficjalnie: to jest koniec. Ma 33 lata, za sobą dziesiątki kontuzji, niedawno urodziła mu się córeczka Elisabetta. Nie będzie już walczył z własnym ciałem, woli mieć więcej czasu dla córki, dla żony Sol – aktorki, dla literatury. O zakończeniu kariery zdecydował już w lipcu, ale z benefisem czekał do wyleczenia kolejnej kontuzji. Jak się było legendą, to nie wypada grać na niby, nawet w takim meczu.

[srodtytul]Serce góry przenosi[/srodtytul]

Paczki-bilety były jego pomysłem. Uparł się też, że pożegnanie ma być w Belo Horizonte. Argentinos Juniors, klub, który wychował też m.in. Diego Maradonę i Juana Romana Riquelme, nalegał, żeby się pożegnał u nich, w Buenos Aires. Ale on wolał przybraną ojczyznę.

W Cruzeiro grał trzykrotnie: w latach 2001 – 2002, 2004 i ostatni sezon. Jest w Belo Horizonte honorowym obywatelem. Gdy zostawiał Cruzeiro pierwszy raz, najbardziej fanatyczni kibice założyli stronę internetową „Fica, Sorin” (Zostań, Sorin) i zebrali na niej 5 tysięcy podpisów. Brazylijczycy zrobili to dla Argentyńczyka. A Sorin takie kibicowskie podziały przełamywał już wcześniej. Gdy grał w wielkim River Plate drugiej połowy lat 90., zdobywając tam cztery mistrzowskie tytuły, deklaracje uwielbienia wysyłali mu nawet kibice nienawidzącego się z River klubu Boca Juniors. Cesar Luis Menotti, trener i myśliciel argentyńskiej piłki, mawiał, że Sorin to znaczy „szlachetność, klasa i serce tak wielkie, że góry przenosi”. Dziennik „La Nacion” napisał o nim: „z zawodu zwycięzca”.

Nie dało się go na boisku pomylić z nikim innym: biegał po lewej stronie, z włosami do pasa. Zawsze pierwszy do walki, jak trzeba było – to i wręcz. Wie coś o tym Torsten Frings, pobili się po ćwierćfinale mundialu 2006.

[srodtytul]Wielkie dzieci[/srodtytul]

Podpisywał kontrakty w najlepszych klubach Europy. W Juventusie, Barcelonie, Villarreal, Paris Saint Germain, Lazio, HSV. Ale piłkarzem pełną gębą był tylko przez jeden sezon w PSG i potem w Villarreal. Europa jakoś mu nie służyła. Ciągle leczył kontuzje, nie mógł znaleźć wspólnego języka z trenerami. Co innego w klubach Ameryki Południowej, a zwłaszcza w reprezentacji, której przez kilkanaście lat oddawał serce, pięści i zdrowie. Zagrał z nią na dwóch mundialach, w 2002 i 2006 roku. Z drużyną do lat 20 zdobył mistrzostwo świata w 1995 roku w Katarze. W reprezentacji seniorów zagrał 75 meczów, tylko sześciu piłkarzy Argentyny wyprzedza go na tej liście.

Kochano go za to, co robił w biało-błękitnej koszulce kadry, i za wyłamywanie się z szablonów. Za fascynację literaturą, historią Argentyny, kinem, teatrem, rockiem. Juampi, syn architekta i pracownicy opieki społecznej z Buenos Aires, nie tylko czyta, ale i sam pisze. Uczył się dziennikarstwa, miał swoją rubrykę w jednym z argentyńskich dzienników, próbował studiów literackich. Razem z żoną opracował i wydał kilka lat temu książkę „Grandes Chicos” (Wielkie dzieci), w której południowoamerykańskie sławy: pisarze, aktorzy, muzycy, opisywały swoje dzieciństwo. Jedno z opowiadań napisał sam Sorin (więcej jego utworów można przeczytać np. na stronie www.mediapunta.es), a z zysków ze sprzedaży książki odbudował dwie szkoły w Santiago Del Estero. Przez pewien czas miał swoją audycję w argentyńskim radiu La Tribu. Prowadził tam studio otwarte z rockową muzyką, dyskusjami o polityce i kulturze. O sporcie też.

[srodtytul]Nie byłem jakiś tam[/srodtytul]

Odchodzi piłkarz nietypowy. Nie dlatego, że nie ma w futbolu wielu takich, którzy mówią ciekawie, interesują się światem, dają się porwać innym pasjom niż samochody, kobiety i zabawa. Jest ich pod dostatkiem, ale rzadko są tak lubiani jak Sorin. Anglika Graeme’a Le Saux na boiskach wyzywano od pedałów, bo jak to tak? Piłkarz, a czyta książki, kolekcjonuje sztukę i jeszcze się tym chwali? A Sorina mniej więcej w tym samym czasie koledzy wybierali na kapitana zespołów. Był nim m.in. w złotej drużynie do lat 20 z roku 1995, a potem w reprezentacji seniorów na mundialu w Niemczech.

Nie zamyka przed sobą żadnej drogi. Teraz chce odpocząć. Nie wie, czy kiedyś będzie trenerem, ale jak będzie, to interesuje go tylko piękna gra, taka, jaką pokazywało jego River Plate. – Zawsze chciałem – mówił, gdy już było jasne, że doszedł do końca zawodowej kariery – by ludzie zapamiętali, że nie byłem tylko jakimś tam obrońcą.

Juan Pablo Sorin postawił sobie na pożegnanie z futbolem pomnik: 90-tonową górę jedzenia do rozdzielenia wśród ubogich.

Górę usypali kibice jego ostatniego meczu. W środę Cruzeiro Belo Horizonte grali z Argentinos Juniors, a biletem wstępu na stadion Mineirao była paczka z niepsującą się żywnością. Tych paczek zebrało się aż 60 tysięcy, organizacje charytatywne rozwożą je teraz do potrzebujących. Sorin biegał w pierwszej połowie w koszulce Cruzeiro, w drugiej – w stroju Juniors, klubu, który go wychował. Przed meczem zorganizował spotkanie gwiazd południowoamerykańskiego futbolu, po meczu koncert rockowy, zapewnił telewizyjne transmisje w Brazylii i Argentynie. I wreszcie mógł powiedzieć oficjalnie: to jest koniec. Ma 33 lata, za sobą dziesiątki kontuzji, niedawno urodziła mu się córeczka Elisabetta. Nie będzie już walczył z własnym ciałem, woli mieć więcej czasu dla córki, dla żony Sol – aktorki, dla literatury. O zakończeniu kariery zdecydował już w lipcu, ale z benefisem czekał do wyleczenia kolejnej kontuzji. Jak się było legendą, to nie wypada grać na niby, nawet w takim meczu.

Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne