Informacje, że Polak wyjdzie do ringu już pod koniec sierpnia, są nieaktualne. Rezerwacja w Prudential Center, amerykańskim mateczniku Adamka, jest na październik i tego należy się teraz trzymać, choć w boksie nie ma nic pewnego.
Zwycięstwo nad Chrisem Arreolą, uważanym za najlepszego amerykańskiego pięściarza wagi ciężkiej, otwiera Adamkowi drzwi do świata szczęśliwców, nad którymi parasol trzyma HBO. To inny, znacznie bogatszy świat, ale ludzie decydujący tam o losach bokserów są nieufni, nie proponują szybko zawrotnych kontraktów, długo obserwują tych, których mają zamiar wziąć pod swoją opiekę.
[srodtytul]Niełatwy chleb[/srodtytul]
Adamka obserwowali od jego pierwszej walki z Paulem Briggsem. W Chicago pięć lat temu stoczył dramatyczny, wygrany pojedynek z Australijczykiem, walcząc 12 rund ze złamanym nosem, i zdobył tytuł WBC w wadze półciężkiej. Szesnaście miesięcy temu po emocjonującej ringowej wojnie odebrał mistrzowski pas IBF Steve’owi Cunninghamowi z wyższej kategorii – junior ciężkiej – rzucając rywala kilka razy na deski.
Ale dla HBO to było wciąż za mało. Polak przekonał ich dopiero w lutym tego roku, gdy w Newark, już w wadze ciężkiej, mając za sobą zaledwie jedno zwycięstwo w walce z Andrzejem Gołotą, pokonał na punkty solidnego Jasona Estradę. Dopiero wtedy obiecano, że kolejną jego walkę pokaże HBO. Ta telewizja płaci i wymaga. Promotorzy Adamka – Main Events i Ziggy Rozalski – mogą negocjować, ale i tak decydujący głos należeć będzie do HBO, która mimo kryzysu płaci dobrze.