Katsidis jest Australijczykiem z Queensland, ale obecnie mieszka w Tajlandii. W jego żyłach płynie gorąca, grecka krew i to widać w ringu. Kocha wymiany ciosów od pierwszego gongu, co jest zabójcze dla jego rywali. 30-letni „The Great” z 26 wygranych pojedynków 21. rozstrzygnął przed czasem. Pokonali go tylko znakomity Meksykanin Juan Diaz (niejednogłośnie) i Joel Casamayor, pierwszy kubański uciekinier, który został mistrzem świata. Walka skończyła się w 10. rundzie, ale wcześniej na deski padał raz jeden, raz drugi.
W sobotę w Londynie rywalem Katsidisa będzie niepokonany Anglik z Essex – Kevin Mitchell. „Młot” z Dagenham też bije mocno, o czym świadczą 23 nokauty w 31 zwycięskich pojedynkach. W ubiegłym roku Mitchell pokonał zdecydowanie na punkty Kolumbijczyka Breidisa Prescotta, jak dotąd jedynego pogromcę Amira Khana, mistrza świata wagi junior półśredniej, który jest ulubieńcem angielskiej publiczności.
W Londynie walczyć też będą znakomici do niedawna brytyjscy amatorzy. 24-letni James DeGale to przecież jedyny angielski pięściarz, który zdobył olimpijskie złoto w Pekinie, a później podpisał wart 1,5 mln funtów zawodowy kontrakt z Frankiem Warrenem. Rok starszy Frankie Gavin to pierwszy w historii angielski mistrz świata amatorów. Zdobył ten tytuł w 2007 roku w Chicago w wadze lekkiej i był wielką nadzieją brytyjskiego boksu na igrzyska w Pekinie. Tam jednak nie uzyskał wymaganego limitu wagi i nie wystąpił w turnieju.
Galę z Londynu pokaże Polsat Sport Extra, niestety w żadnej polskiej telewizji nie zobaczymy jeszcze ciekawszej z Nowego Jorku, gdzie Amir Khan w walce z Paulem Malignaggim bronić będzie pasa WBA w wadze junior półśredniej.
Dla Khana występ w Madison Square Garden to spełnienie marzeń i pierwsza próba podboju Ameryki. Ten chłopak mający pakistańskie korzenie drzwi do brylantowej kariery otworzył sobie podczas igrzysk w Atenach, gdzie zdobył srebrny medal. Miał zaledwie 17 lat, gdy walczył w finale z fenomenalnym Kubańczykiem Mario Mesą Kindelanem. Przegrał wtedy minimalnie, ale rewanż w rodzinnym Boltonie wygrał i przeszedł na zawodowstwo. Dziś jest już mistrzem świata, ma na koncie 22 zwycięstwa (16 przed czasem) i jedną bolesną porażkę przez nokaut z Prescottem, która utwardziła go jeszcze bardziej. Malignaggi zwany Czarodziejem z Brooklynu wprawdzie odgraża się, że zbije „Króla Khana", ale to mało prawdopodobne. Anglik jest zbyt szybki i zbyt silny, by mógł zrobić mu krzywdę.