Walka została przerwana w 9 starciu, gdy pochodzący z Białorusi, legitymujący się izraelskim paszportem mieszkaniec Brooklynu nie mógł się bronić z powodu kontuzji nogi i padł na deski po lewym sierpowym rywala bitym na korpus.
Pojedynek ten powinien zakończyć się rundę wcześniej, gdy trener Foremana, Joe Grier rzucił na ring ręcznik na znak poddania swojego zawodnika. Zamieszkanie było jednak tak wielkie, że sędzia Arthur Mercante jr uznał, że ręcznik rzucił ktoś z pierwszych rzędów, a ponieważ Foreman mimo kontuzji chciał dalej walczyć, to po krótkiej konsultacji z członkami komisji stanowej Nowego Jorku wznowił pojedynek.Decyzja była co najmniej kontrowersyjna, bo broniący pasa mistrzowskiego przyszły rabin był poruszał się na jednej nodze i był bezbronny. Ring był tak śliski, że Foreman kilka razy się przewrócił i skręcił kolano, nie chciał się jednak poddać licząc, że cudem dotrwa do końca. Tak się jednak nie stało i pierwszy po 70 latach ortodoksyjny żyd będący mistrzem świata zawodowego boksu stracił tytuł. Pas WBA ma teraz Cotto, najpopularniejszy Portorykańczyk w Nowym Jorku, były czempion niższych kategorii, junior półśredniej i półśredniej. Po ostatniej porażce z Filipińczykiem Mannym Pacquiao zmienił wagę na wyższą i opłaciło się, znów jest na tronie. Na Yankee Stadium walczył też i wygrał Polak Paweł Wolak mieszkający od kilkunastu lat w USA. „Wściekły Byk" (taki przydomek nosi Wolak) pokonał na punkty Irlandczyka Jamesa Moore'a i teraz otwierają się przed nim ciekawe perspektywy.
Dwie walki o mistrzostwo świata stoczono na gali w Niemczech, w Neubrandenburgu. Amerykanin Steve Cunningham pokonał z powodu kontuzji rywala Kanadyjczyka Troya Rossa i odzyskał pas IBF w wadze junior ciężkiej stracony kilkanaście miesięcy temu w starciu z Tomaszem Adamkiem. Ross ma jednak słuszne pretensje, bo kontuzja której doznał była zawiniona przez Cunninghama i gdyby podliczono punkty po czterech rundach, to on byłby mistrzem świata. Problem w tym, że Cunningham jest teraz zawodnikiem Niemca Wilfrieda Sauerlanda więc sędziowie wiedzieli o czyje dbać interesy.
Podobnie było w pojedynku o tytuł mistrza IBF w wadze średniej. Obronił go Niemiec Sebastian Sylvester remisując z Rosjaninem Romanem Karmazinem. Ten werdykt też budzi wątpliwości, choć nie powinien, bo jak widać to już norma.