Dyktatorzy lubią organizować wielkie turnieje sportowe

Im brutalniejsza władza, tym chętniej zorganizuje wielką imprezę. A świat jej na to pozwala

Publikacja: 28.01.2012 00:01

Gwinea Równikowa

Gwinea Równikowa

Foto: AFP

Jeśli nie ma chleba, to niech będą chociaż igrzyska. Obywatele mogą przymierać głodem, gospodarka może być uzależniona od cen ropy, ale jak wódz zechce w swoim kraju gościć najlepszych sportowców, to trzeba dopingować.

Gdy tydzień temu w Gwinei Równikowej i Gabonie startował Puchar Narodów Afryki, organizacja Free Belarus Now wezwała do odebrania Białorusi organizacji hokejowych mistrzostw świata w 2014 roku.

To nie jedyny głos w tej sprawie. Wcześniej Międzynarodową Organizację Hokejową (IIHF) do takiej decyzji wezwały Unia Europejska i Kongres USA, a prezydent Barack Obama podpisał ustawę, która zobowiązuje go do wspierania opozycji na Białorusi.

Czy takie groźby to dobry straszak na Aleksandra Łukaszenkę, który wielokrotnie udowadniał, że międzynarodowa opinia publiczna liczy się dla niego umiarkowanie?

Może IIHF okaże się skuteczniejsza od ONZ? Nie od dziś wiadomo, że prezydent Białorusi kocha hokej i wielokrotnie wyjeżdżał w stroju zawodnika na lodowisko, starając się przekonać, że władza jest w znakomitej formie.

Gdy Białoruś w 2002 roku grała o medale igrzysk olimpijskich w Salt Lake City (ostatecznie zajęła czwarte miejsce), oklaskiwał swoją drużynę z trybun. Teraz już by nie mógł, bo nikt by go do USA nie wpuścił.

Tym bardziej może mu zależeć choćby na pozorach uznania przez wspólnotę międzynarodową. Zdecydował już, że obcokrajowcy będą mogli wjechać na Białoruś bez wiz, a to naprawdę rzadka możliwość.

Okazja do nacisku jest, ale jak na razie nie słychać, żeby IIHF chciała ją wykorzystać. Zresztą, gdy w 2009 roku Białoruś dostawała turniej, działaczom hokejowym nie przeszkadzały sfałszowane wybory, tłumienie opozycji i bieda. Jeśli miałoby to znaczenie, można było wybrać lepiej, a przynajmniej bardziej demokratycznie. Swoje kandydatury zgłosiły m.in. Węgry i Łotwa, ale poniosły klęskę.

Nie tylko IIHF ma w tej kwestii sporo na sumieniu. Działacze sportowi darzą ostatnio dyktatorów (z różnych kontynentów) daleko posuniętą sympatią.

O mistrzostwach Afryki w Gwinei Równikowej, gdzie rządzi satrapa Teodoro Obiang Nguema Mbasogo, już była mowa. W kraju bieda aż piszczy. Większość obywateli żyje za mniej niż dolara dziennie, niemal wszystkie pieniądze trafiają do kieszeni rodziny prezydenta, mordy polityczne i fałszowanie wyborów są na porządku dziennym, a mimo to nie słychać głosów potępienia.

Bo Gwinea ma ropę, ropę ma też Gabon (dodatkowo uran), który jest współgospodarzem, i z takimi argumentami się nie dyskutuje. CAF, która turniej organizuje, pochyliła się nad nimi z uwagą i przytaknęła, a politycy nie zgłosili zastrzeżeń. USA, odwrotnie niż przy Białorusi, nabrały wody w usta.

Dwa maleńkie kraje dostały prawo organizacji wielkiej imprezy: ich przywódcy mogli poczuć się ważni, a społeczeństwa dostały igrzyska, bo na chleb nie mają co liczyć.

Zresztą, CAF idzie od pewnego czasu naftowym szlakiem i organizację następnego PNA (już w przyszłym roku) powierzyła Libii, gdy rządził nią jeszcze Muammar Kaddafi. Ponieważ zmiotła go arabska rewolucja, turniej przejęło RPA - kraj, któremu zostały stadiony po mundialu 2010. Kiedyś wyklęty przez międzynarodową wspólnotę sportową za apartheid, dziś jest jedną z wiodących demokracji na kontynencie.

Libia zorganizuje mistrzostwa za pięć lat. Jeśli kogoś dziwi postępowanie CAF, niech spojrzy na to, co robi FIFA. Mali uczą się od dużych i grają według ich zasad. W 2018 roku gospodarzem piłkarskich mistrzostw świata będzie Rosja, a cztery lata później Katar: oba te kraje mają bogate złoża ropy i gazu, w obu przestrzegania praw człowieka nie traktuje się ortodoksyjnie.

Szczególne powody do radości ma Rosja, która oprócz mundialu zorganizuje też zimowe igrzyska olimpijskie – za dwa lata w Soczi. Cieszy się z tego Władimir Putin - wielki fan sportu nie tylko oficjalnie. Ale to nie wyczerpuje bogactwa jego uczuć.

Może społeczeństwo w poczuciu dumy narodowej zapomni o tym, co w zimie działo się na Placu Bołotnym w Moskwie? Może na trybunach siądą i będą klaskać ci, którzy protestowali przeciwko sfałszowaniu wyborów?

Jak się wykorzystuje sport w polityce, Putin wie. Na razie zamierza wykorzystać cudze „igrzyska". Kilka dni temu ogłosił, że rosyjscy kibice będą mogli za darmo polecieć do Polski na piłkarskie mistrzostwa Europy, jeśli tylko grupa zapełni cały samolot podstawiony przez Aerofłot. Kto by z takiej oferty nie skorzystał? Premier Rosji liczy na wdzięczność, a wybory prezydenckie już niedługo.

To wszystko jednak miłość do sportu bez specjalnej ekstrawagancji. Ci przywódcy idą od dawna wydeptanymi ścieżkami. Olśnić pomysłami może chyba dopiero satrapa azjatycki.

Medalistę olimpijskiego z Turkmenistanu ciężko znaleźć, ale już niedługo może się to zmienić. W stolicy kraju, Aszchabadzie, powstaje sportowy kompleks, o którym najbogatsi mogą pomarzyć. - Dzięki zaproszeniu jednej z firm byliśmy na turnieju otwierającym pałac lodowy. Taki obiekt chyba nigdy w Polsce nie powstanie - wzdycha Mirosław Mrugała, prezes MMKS Podhale Nowy Targ.

- Trybuny na 10 tysięcy miejsc, lodowisko treningowe z trybunami na trzy tysiące, najnowocześniejsze technologie, a do tego luksus: białe marmury, skórzane fotele, kryształowe żyrandole - dodaje Mrugała.

To dopiero początek. Równocześnie powstawał stadion piłkarski, stadion lekkoatletyczny i inne, mniejsze obiekty. Koszt całkowity: około 5 mld dolarów. Ale prezydent Gurbanguly Berdimuhamedow z kosztami się nie liczy.

– Ludzie mają tylko przyjść, oglądać i oklaskiwać prezydenta. A jak z własnej woli nie będą chcieli, to dostaną nakaz – opowiada Mrugała. Nikt się nie sprzeciwi, bo władza ma wszystko pod kontrolą, potrafi wymusić posłuch, każdy będzie się bał stracić talony na benzynę czy żywność, a w kraju, gdzie bezrobocie sięga 60 proc., to poważna groźba.

Czy na co dzień jakaś drużyna będzie grać na wspaniałych obiektach? A kogo to obchodzi? Jacyś chłopcy podobno trenują hokej, ale pożytek z nich będzie za kilka lat.

Na razie, w 2017 roku w Turkmenistanie odbędą się igrzyska azjatyckie. Ale ambicje prezydenta sięgają wyżej, podobno chce igrzysk olimpijskich. Lista tych, którzy ostatnio dostali prawo organizacji wielkich imprez, nie pozwala niczego wykluczyć. Poza tym Turkmenistan ma ropę i gaz, a to - jak uczy historia - znacznie podnosi szanse.

Jeśli nie ma chleba, to niech będą chociaż igrzyska. Obywatele mogą przymierać głodem, gospodarka może być uzależniona od cen ropy, ale jak wódz zechce w swoim kraju gościć najlepszych sportowców, to trzeba dopingować.

Gdy tydzień temu w Gwinei Równikowej i Gabonie startował Puchar Narodów Afryki, organizacja Free Belarus Now wezwała do odebrania Białorusi organizacji hokejowych mistrzostw świata w 2014 roku.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji