Kiedy w roku 1994 Amerykanie byli gospodarzem mundialu, przeprowadzili ranking swoich najpopularniejszych sportów. Piłka nożna w wydaniu europejskim, czyli soccer, znalazła się na 99. miejscu. Wtedy nie było jeszcze w USA rozgrywek ligowych (wystartowały w roku 1996), a Amerykanie nie orientowali się w przepisach i zwyczajach. Kiedy na mecz towarzyski do Nowego Jorku przyjechał Juventus, kibice otworzyli ze zdziwienia usta, bo zobaczyli na boisku 11 sędziów. Koszulki w biało-czarne pionowe pasy są zwyczajowo zarezerwowane w USA dla arbitrów w wielu dyscyplinach sportu. A jednocześnie podczas tych mistrzostw padł rekord frekwencji. Mecze oglądało średnio prawie 69 tysięcy ludzi.

Stany Zjednoczone budowali emigranci z Europy, Ameryki Łacińskiej oraz Afryki. Amerykańską piłkę w znacznym stopniu też. Juergen Klinsmann, który dziś jest trenerem reprezentacji, strzelał bramki dla Bayernu, Tottenhamu i Interu, został mistrzem świata i Europy w barwach Niemiec, prowadził reprezentację swojej ojczyzny na mundialu 2006. Jego asystentem na mundialu w Brazylii jest Andreas Herzog, czołowy austriacki pomocnik lat 90., kolega z Bayernu. Obaj mają domy w Kalifornii. Dwa miesiące przed mundialem, na prośbę trenera, amerykańska federacja podpisała umowę o współpracy z byłym niemieckim mistrzem świata, a potem trenerem Bertim Vogtsem.

Klinsmann nie jest pierwszym cudzoziemcem trenującym amerykańską kadrę. Przed nim byli Serb Bora Milutinović i Grek Alketas Panagoulias. Kilka lat temu trenerem reprezentacji młodzieżowej USA był Piotr Nowak, a pierwszej, przez chwilę, Jan (John) Kowalski z Karpacza. Bramkarzy szkolił Serb Milutin Soskić, w latach 50. czołowy bramkarz Europy. Szkoleniem młodzieży zajmował się Irlandczyk Stevie Heighway, skrzydłowy Liverpoolu. Kazimierz Deyna otrzymał propozycję pracy w komitecie organizacyjnym mistrzostw świata. Do rozmów nie doszło, bo Deyna zginął w wypadku samochodowym.

Kiedyś mecze z USA dla wielu krajów były okazją do poprawienia sobie bilansu. Dziś, kiedy się trafia na Amerykanów, można mówić o pechu. Oni poszli do przodu, specjalnie się nie wysilając. Dawni nauczyciele, choćby Polacy, zostali na swoich przyzbach.