Kajetanowicz: Szybkie ręce i nogi

Kajetan Kajetanowicz w ten weekend na Wyspach Kanaryjskich zaczyna obronę tytułu mistrza Europy.

Aktualizacja: 10.03.2016 11:40 Publikacja: 09.03.2016 18:16

Foto: materały prasowe

Rzeczpospolita: Czy były plany przejścia na najwyższy szczebel, czyli do rajdowych mistrzostw świata w sezonie 2016?

Kajetan Kajetanowicz: Mistrzostwa świata i starty w kategorii WRC-2 były jedną z propozycji, które braliśmy pod uwagę. Głównym powodem, dla którego nie przeszliśmy do mistrzostw świata, jest to, że starty w tej serii są po prostu za drogie. Ale naprawdę jestem zadowolony z naszej sytuacji, a dodatkowym argumentem jest lepsza oprawa medialna mistrzostw Europy. Jest wiele plusów i już dawno zapomnieliśmy o tym, że była jakaś inna opcja.

Waszym głównym partnerem jest spółka Skarbu Państwa. Czy zmiana sytuacji politycznej miała wpływ na pana sportowe plany?

Jak widać, nie, współpracuję z Grupą Lotos od sześciu lat i nadal jesteśmy razem. Musieliśmy tylko trochę dłużej poczekać na decyzje. To był problem, ale oczywiście rozumiem, że w tak dużej firmie są ważniejsze sprawy niż to, czy Kajetanowicz będzie jeździł.

Minęło już sporo czasu od ostatniego startu...

Od poprzedniego rajdu asfaltowego prawie 200 dni. Ostatnio oglądałem filmiki z wcześniejszych edycji Rajdu Wysp Kanaryjskich i już nie mogę się doczekać startu. Ale nie przespałem zimy i chociaż odwołano rajd zimowy (na Łotwie; pierwsza runda mistrzostw Europy nie odbyła się z powodu braku śniegu – przyd. red.), to wierzę, że te treningi przydadzą się później nawet na asfalcie. Nie mogę powiedzieć, żeby brakowało mi adrenaliny, i cieszę się, że mogłem pojeździć, bo bez tego byłbym naprawdę nieznośny! Miałem też czas, by skorzystać z lekcji z estońskim kierowcą, dwukrotnym wicemistrzem świata Junior WRC Urmo Aaavą.

Jak wygląda przygotowanie do sezonu poza samymi treningami za kierownicą?

Mój trener jest tak kreatywnym człowiekiem, że przez ostatnie pół roku nie było dwóch takich samych treningów. W samochodzie rajdowym, przy bardzo wysokiej temperaturze, w – delikatnie mówiąc – niezbyt sprzyjających warunkach muszę podejmować szybkie decyzje. Dlatego potrzebny jest skomplikowany trening, który polega przede wszystkim na dosyć trudnych ćwiczeniach umysłowych i koordynacyjnych przy dużym zmęczeniu. Na przykład zaczynamy od treningu na maszynie wioślarskiej albo bieżni, potem siadam lub klęczę na dużej piłce, wykonuję skłony albo macham ciężarkami, a trener opowiada mi jakieś historie lub pokazuje prezentację i muszę jak najwięcej zapamiętać. Robimy cztery–pięć serii, trwa to 20–25 minut, czyli tyle, ile dość długi odcinek specjalny. Czasami śmiesznie to wygląda, bo nie jesteśmy sami na sali gimnastycznej i zastanawiam się, co inni ludzie sobie myślą, widząc nasze cyrkowe sztuczki. Przyglądają się z zainteresowaniem, ale może przy okazji pukają w głowę? Przed samym rajdem nie pracujemy nad wzmacnianiem mięśni, tylko uczymy je szybkości. Muszę sprawnie operować kierownicą i pedałami, ręce i nogi muszą być szybkie, a nie tylko mocne i wytrzymałe. Są na to odpowiednie ćwiczenia.

Jakie ma pan cele na ten sezon?

Obronić mistrzostwo Europy, takie są też nasze ambicje. Nie lubię oceniać rywali, ale z pewnością bardzo szybki będzie Rosjanin Aleksiej Łukjaniuk, w niektórych rajdach też Francuz Robert Consani, który pokazał już swoje możliwości, chociaż nie utrzymuje równego tempa. Nie ma Irlandczyka Craiga Breena (wicemistrz Europy 2015 – przyp. red.), który bardzo dobrze sobie radził w mistrzostwach WRC w Rajdzie Szwecji. Szczerze mu kibicowałem.

Na Wyspach Kanaryjskich gościnnie wystartuje Mads Ostberg, aktualny wicelider mistrzostw świata. Będzie pan próbował walczyć z Norwegiem?

Będę patrzył na jego czasy, ale mam swój plan. Oczywiście chcę pojechać najszybciej jak potrafię, ale muszę też myśleć o całych mistrzostwach Europy. Nie można porównywać mojego doświadczenia do Madsa, który przejechał około 200 rajdów, i to większość w samochodzie WRC, mimo że jest młodszy ode mnie. Byłoby trochę nierozsądnie i lekkomyślnie z mojej strony, gdybym za wszelką cenę chciał z nim wygrać.

Rajd Wysp Kanaryjskich wraca do kalendarza mistrzostw Europy po dwóch latach przerwy, a w sierpniu debiutuje w tym cyklu Rajd Rzeszowski...

Nie podjęliśmy jeszcze decyzji, czy pojedziemy w Rajdzie Rzeszowskim. Przepisy są takie, że do ostatecznej punktacji liczy się siedem wyników z dziesięciu rajdów w całym sezonie, i start będzie zależał od naszej sytuacji w tabeli. Jazda przed własną publicznością to zawsze dodatkowa motywacja. Dlatego cieszę się, że co roku bierzemy udział w Barbórce Warszawskiej, tam czujemy się swojsko. Na czeskim Rajdzie Barum też tak jest, zresztą atmosfera podczas całych mistrzostwach Europy jest bardzo przyjazna. Pojawia się sporo polskich kibiców. Niektórzy przylatują specjalnie na rajd, inni mieszkają w danym kraju, dowiadują się, że startuje polska załoga, i przychodzą porozmawiać. Oczywiście Rajd Rzeszowski to runda w Polsce, nic tego nie zastąpi i chcielibyśmy wystartować.

A co z Rajdem Polski, rundą mistrzostw świata? Wchodzi w grę gościnny start?

Jest taka szansa, pracujemy nad tym. Odświeżyłbym sobie ten klimat, za którym tęskniłem w zeszłym roku, oglądając i komentując ten rajd.

Co dalej po – oby udanej – walce o obronę tytułu w Europie? Plany przejścia do mistrzostw świata wciąż będą aktualne?

Jest taka wizja, oczywiście przez kilka miesięcy wiele może się wydarzyć, ale jeśli będziemy mieli taką możliwość, to na pewno potraktujemy ją poważnie.

—rozmawiał Mikołaj Sokół

Sport
Walka o władzę na olimpijskim szczycie. Kto wygra wybory w MKOl?
Sport
Koniec Thomasa Bacha. Zbudował korporację i ratował świat sportu przed rozłamem
Sport
Po igrzyskach w Paryżu czekają na azyl. Ilu sportowców zostało uchodźcami?
Sport
Wybiorą herosów po raz drugi!
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
SPORT I POLITYKA
Czy Rosjanie i Białorusini pojadą na igrzyska? Zyskali silnego sojusznika
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń