Reklama

Boks: Krzysztof Głowacki obronił mistrzostwo świata

Krzysztof Głowacki obronił mistrzostwo świata wagi junior ciężkiej WBO.

Aktualizacja: 17.04.2016 20:33 Publikacja: 17.04.2016 19:30

Krzysztof Głowacki wygrał ze Steve’em Cunninghamem jednogłośnie na punkty

Krzysztof Głowacki wygrał ze Steve’em Cunninghamem jednogłośnie na punkty

Foto: AFP

Steve Cunningham padał na deski cztery razy. Przed Głowackim nikt tak go nie potraktował. Polak wygrał zdecydowanie na punkty.

Słynnego konferansjera Michaela Buffera nie było w ringu na Brooklynie, ale grzmoty, które zawsze zapowiada, w Barclays Center były. Na galach Premiere Boxing Champions (PBC) nie ma jednak miejsca dla takich jak Buffer, bowiem pomysł promotora Ala Haymona na ich organizację jest zupełnie inny, ale emocji na ogół nie brakuje. W Nowym Jorku też było burzliwie.

29-letni Głowacki przystępował jako faworyt do pierwszej obrony mistrzowskiego pasa wywalczonego 14 sierpnia minionego roku w Newark, gdzie znokautował Marco Hucka. To był jeden z najbardziej spektakularnych nokautów ostatnich lat, a sam pojedynek mocno wpisał się w historię zawodowego boksu. Kibice pamiętają szóstą rundę i leżącego na deskach „Główkę", później długie liczenie sędziego Fieldsa i nieprawdopodobny zwrot sytuacji. Takich walk się nie zapomina.

Tym razem klasycznego thrillera nie było, ale ci, którzy przyszli do Barclays Center, zobaczyli dobre widowisko. Po pierwszej wyrównanej rundzie w drugiej Cunningham padał dwukrotnie i trzeba się zgodzić z trenerem Fiodorem Łapinem, że to był przełomowy moment.

Sędziowie punktowali to starcie 10:7 dla Głowackiego i nic dziwnego, że Amerykanin w kolejnych rundach za wszelką cenę próbował oddać: atakował i nadziewał się na kontry walczącego z odwrotnej pozycji Polaka.

Reklama
Reklama

W grudniu 2008 roku w starciu z Tomaszem Adamkiem Cunningham też postawił na agresję i trzykrotnie lądował na deskach, co przesądziło o jego porażce i stracie pasa IBF. W obu mistrzowskich pojedynkach z Kubańczykiem Yoanem Pablo Hernandezem w Niemczech też padał i zanotował dwie przegrane. W walce z innym mańkutem, Amirem Mansourem (już w wadze ciężkiej), również był na deskach, ale zdołał przechylić szalę na swoją korzyść.

Steve Cunningham zawsze był wojownikiem podnoszącym się po mocnych ciosach i walczącym do końca, ale jego czas powoli mija, w lipcu skończy 40 lat. Miał więc świadomość, że to prawdopodobnie ostatnia szansa, by raz jeszcze zdobyć mistrzowski pas.

Dla Amerykanina walka z Głowackim była pierwszą od czterech lat w wadze junior ciężkiej, w której był dwa razy mistrzem świata. W ciężkiej stoczył osiem pojedynków, posłał nawet na deski takiego olbrzyma jak Tyson Fury, ale mistrzowskiej szansy nie dostał. Kiedy więc otrzymał propozycję pojedynku z Głowackim, długo się nie zastanawiał i wrócił do junior ciężkiej.

Jego trener Naazim Richardson chwalił Polaka, mówił, że to nowa, ciekawa postać w tej kategorii, ale chyba po cichu liczył, że jego chłopak da radę. Przeliczył się. Cunningham nie potrafił poradzić sobie z odwrotną pozycją Głowackiego i w pierwszej fazie pojedynku popełnił zbyt dużo błędów. Bił się wprawdzie ambitnie do końca, miał nawet swoje szanse, ale na punktowe zwycięstwo liczyć nie mógł. Tym bardziej że w 10. i ostatniej, 12., rundzie padł na deski po raz trzeci i czwarty, przegrywając je 8:10.

Statystyki komputerowe wskazują wprawdzie na w miarę wyrównaną walkę, ale werdykt sędziów tego nie potwierdza. Dwóch z nich punktowało 115:109, trzeci 116:108 dla Polaka i nawet Cunningham nie miał pretensji o rozmiary porażki.

Niepokonany Głowacki odniósł 26. zwycięstwo i powiedział, że nadchodzi jego czas. Bokser z Wałcza wierzy, że stać go na zdobycie wszystkich pasów w wadze junior ciężkiej. Uważa też, że gdyby nie zapalenie oskrzeli, które dopadło go trzy tygodnie przed walką i związana z tym kuracja antybiotykowa, pokazałby jeszcze lepszy boks.

Reklama
Reklama

Wszystko wskazywało, że teraz czekać go będzie obowiązkowa obrona tytułu z groźnym Oleksandrem Usykiem, złotym medalistą igrzysk olimpijskich w Londynie, ale Ukrainiec doznał poważnej kontuzji. Być może Głowacki pojedzie więc w tym roku do Rosji na unifikacyjny pojedynek z mistrzem WBA Denisem Lebiediewem, który już w maju walczyć będzie w Moskwie z Argentyńczykiem Emilio Ramirezem, czempionem IBF.

Gdyby go pokonał, to stawką w starciu z Polakiem byłyby aż trzy mistrzowskie pasy (WBA, IBF, WBO). Z takiej propozycji Głowacki byłby chyba zadowolony.

Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Sport
Warszawa biegnie po rekord. W niedzielę odbędzie się 47. Nationale Nederlanden Maraton Warszawski
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Sport
Znajdą się pieniądze na modernizację Polonii? Los inwestycji w rękach radnych
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama