Po porażce 1:2 w pierwszym meczu ze Słowacją nastroje w drużynie i w mediach są fatalne. Trzeba przyznać, że trochę na wyrost – młodzi Polacy wciąż mają szansę na awans do półfinałów z grupy A, choć sytuację mocno sobie skomplikowali. Do fazy pucharowej wchodzi tylko zwycięzca każdej z trzech grup. Czwartym zespołem w półfinale będzie drużyna z najlepszym bilansem spośród tych, które zajmą drugie miejsca. W naszej grupie Anglia zremisowała 1:1 ze Szwecją. Zawodnicy Marcina Dorny zagrają ze Skandynawami dziś wieczorem w Lublinie. Anglia zmierzy się ze Słowacją w Kielcach.
Pierwsze wnioski nie są wesołe. Gdy drużyna Adama Nawałki wychodzi na boisko, wiemy, czego się spodziewać. Wiemy, że nie zobaczymy futbolu okraszonego fajerwerkami i indywidualnymi popisami, ale jesteśmy pewni, że na murawie zapanuje porządek, drużyna będzie miała plan i pomysł.
Wystarczył rzut oka na następców Roberta Lewandowskiego, by przekonać się, jak wiele jeszcze młodzi muszą się nauczyć. W drużynie Dorny przede wszystkim mało było właśnie planu i pomysłu. Niestety, młodzieżówka przypominała te reprezentacje Polski, o których kibice zdążyli już zapomnieć – z końca kadencji Leo Beenhakkera, Franciszka Smudy czy Waldemara Fornalika. Dużo indywidualności, jeszcze więcej bałaganu, sporo błędów.
Zjazd Kapustki
Słowacja nie rozegrała wielkiego meczu – najlepszym zawodnikiem spotkania był Stanislav Lobotka z duńskiego Nordsjaeland. Słowak jako nastolatek wyjechał do Ajaxu Amsterdam, ale tam nie przebił się do pierwszej drużyny i został oddany do Danii.
Lobotka regulował tempo, odbierał piłkę, inicjował akcje ofensywne. A jednak bramki Słowacja zdobywała po błędach zawodników Dorny. Najpierw fatalnie zachowała się cała prawa strona zespołu – czyli obrońca Paweł Jaroszyński oraz pomocnik Bartosz Kapustka. Ten sam Kapustka, który w ciągu 12 miesięcy przeżył niespotykany zjazd – od podstawowego zawodnika w dorosłej reprezentacji, która inaugurowała meczem z Irlandią Północną Euro 2016, do jednego z najsłabszych w Euro dla młodzieży.