Główne role w Pucharze Świata wciąż grają Niemcy i Austriacy, nawet jeśli reszta od czasu do czasu potrafi się do nich zbliżyć. Po świetnej rywalizacji, zwłaszcza w drugiej serii, Geiger obronił pierwsze zwycięstwo w sezonie, wyprzedzając Krafta i Ryoyu Kobayashiego.
W sobotnie popołudnie duża skocznia Schwarzbergschanze w ośrodku Vogtland Arena w Klingenthal była schowana za mgłą. Góra Schwarzberg nie jest przesadnie wielka (802 m n.p.m.), ale gęsty las wokół dodaje jej powagi, niestety przed wiatrem przesadnie nie chroni. Pierwszy z dwóch konkursów w Rudawach był zatem nieco sterowany przez kaprysy podmuchów, lecz w ogólnej ocenie wielkiej niesprawiedliwości nie spowodował – mocni są mocni, niezależnie od okoliczności.
Polacy wypadli w sobotę odrobinę lepiej, niż w Lillehammer, lecz powiedzieć, że dobrze, wciąż nie można. Obraz nieco skrzywiła zupełnie przyzwoita seria próbna, w której wszyscy zmieścili się w pierwszej trzydziestce, więc wyczekujący pozytywnych zmian polscy kibice zapewne oczekiwali powtórki w pierwszej serii konkursowej.
Czytaj więcej
Piątkowe kwalifikacje na Vogtland Arena wygrał Ryoyu Kobayashi przed Stefanem Kraftem i Johannem Andre Forfangiem. Awansowała cała piątka Polaków, piąte miejsce Dawida Kubackiego podkreśla skromną, ale widoczną poprawę formy kadry.
Powtórki nie było. Andrzej Stękała najlepszy z polskiej grupy podczas serii rozgrzewkowej 134 m), zaczął i zaraz skończył konkurs po pierwszym skoku, tak samo jak Maciej Kot i Paweł Wąsek. Cała trójka nie doleciała nawet do 115 metra. To był oczywiście zawód, może spowodowany w jakiejś części przez stres. Zamiast opowieści o ładnych powrotach, trzeba było szukać we mgle niejasnych przyczyn tych wpadek, z wypowiedzi Macieja Kota wynikało, że chyba przedobrzył pragnąc skoczyć z wielką dynamiką i na luzie.