Nawet bez polskich sukcesów niedzielnym skokom na Rukatuturi znów nie sposób było odmówić urody. Mroźna sceneria, wiatr zmienny, ale umiarkowanie silny, no i poziom skoków, przede wszystkim w wykonaniu najlepszych Austriaków i Niemców, ale także innych nacji – znakomity.
Emocje zaczęły się od próby Władimira Zografskiego. Bułgar został zdyskwalifikowany w sobotę, ale w niedzielę nie stracił rezonu, skoczył w pierwszej serii 143,5 m i prowadził do chwili, gdy na rozbiegu pojawili się Halvor Egner Granerud, Anze Lanisek i Gregor Deschwanden. Posypały się nagle skoki powyżej rozmiaru skoczni (142 m), sędziowie obniżyli belkę, ale Peter Prevc, Karl Geiger, Jan Hoerl i jeszcze kilku, także Ryoyu Kobayashi, nic sobie z tego nie robili.
Czytaj więcej
Z Austriakiem na podium stanęli Niemcy Pius Paschke i Stephan Leyhe. Z polskiej piątki najlepiej, co nie znaczy dobrze, spisał się Dawid Kubacki, który jako jedyny zakwalifikował się do serii finałowej.
Liderem został Stefan Kraft. W kwalifikacjach skoczył spokojnie, w sam raz na siódme miejsce, ale w konkursie wypalił 148,5 m w stylu nienagannym. Wyprzedził Stephana Leyhe o 13 punktów, Jana Hoerla o 13,3. Za nimi Kobayashi, Paschke i Wellinger z niedużymi stratami.
Polacy znów nie włączyli się do tej zabawy. Już po kwalifikacjach mieli uczucia mieszane. Odpadli Kamil Stoch i Aleksander Zniszczoł. Byli w czwórce, która pożegnała się z myślą o drugim konkursie – obok zdyskwalifikowanego Deckera Deana z USA i Nikity Dewjatkina z Kazachstanu. Na drugim biegunie znalazł się Piotr Żyła, który był piąty, po niezłej próbie na odległość 135,5 metra. W serii kwalifikacyjnej zwyciężył Norweg Johann Andre Forfang, Niemcy i Austriacy nie dominowali tak wyraźnie jak wcześniej.