Fińska zima w Ruce/Kuusamo powitała skoczków życzliwie. W piątkowe popołudnie padał drobny śnieg, mróz nie dokuczał, wiało umiarkowanie, może nawet słabo, jak na normy skoczni Rukatunturi. Kwalifikacje przeszły zatem gładko, skoków ponad 140 metrów, co jest w Ruce osiągnięciem znaczącym (skocznia ma rozmiar 142 m), było sześć.
Najlepsze noty dostali za nie w kolejności: Wellinger (do wygranej dołożono mu tradycyjnie 3000 franków szwajcarskich), Szwajcar Gregor Deschwanden i kolejny Niemiec Stephan Leyhe. To nie jest wielkie zaskoczenie, zwycięzca to mistrz olimpijski z Pjongczangu, pozostali to skoczkowie co najmniej solidni. Brak na podium kogoś z pierwszej trójki poprzedniego Pucharu Świata może odrobinę dziwić, chociaż bez przesady, to początek rywalizacji, rozgrzewka przez wyzwaniami długiego sezonu.
Czytaj więcej
- Wystarczy jednak jeden dobry skok podczas treningu, żebym dostał pozytywnego kopa. Dochodzę wówczas do wniosku, że chciałbym to robić do końca życia - mówi przed nowym sezonem skoków narciarskich trzykrotny mistrz olimpijski Kamil Stoch.
Najbliżej do sukcesu z tych wielkich miał zapewne Austriak Stefan Kraft, najlepszy w obu seriach treningowych (141 i 143,5 m), ale w kwalifikacjach był dopiero 21., gdyż dostał nagły podmuch w bok podczas skoku i zajął się bezpiecznym lądowaniem, a nie śrubowaniem odległości. Zdobywca PŚ Norweg Halvor Egner Granerud był 19., trzeci na podium poprzedniego PŚ Słoweniec Anże Lanisek 11.
Niestety, skoczkowie polscy w Ruce w piątek nie pokazali wiele. Podczas treningów skakali umiarkowanie bojowo, największe polskie odległości to 131,5 m Aleksandra Zniszczoła i Kamila Stocha – dały im odpowiednio 22. miejsce w pierwszej serii i 19. w drugiej. W kwalifikacjach było nawet nieco gorzej, liderem drużyny Thomasa Thurnbichlera został Piotr Żyła, który zajął dopiero 29. pozycję.