Pierwsze loty przyniosły wrażenie, że niezależnie od wielkości skoczni w tym sezonie dobrzy pozostają dobrzy i radzą sobie znakomicie także na największych obiektach. Serie treningowe dały wyniki dość zbliżone (w pierwszej najdalej poleciał Kraft, w drugiej Żyła), gdy przyszło do lotu kwalifikacyjnego, to za austriackim mistrzem byli Niemiec Andreas Wellinger, Norweg Halvor Egner Granerud, Kubacki i Japończyk Ryoyu Kobayashi, słowem ci, którzy od dawna trzymają formę i ci, którzy ją niedawno odzyskali. Kraft za ten udany lot zdobył premię 5000 franków szwajcarskich.
Dało się zauważyć coraz lepsze miejsca Słoweńców, zwłaszcza Domena Prevca. Z powodu grypy zabrakło na belce trzech mocnych Austriaków: Daniela Tschofeniga, Michaela Hayboecka i Clemensa Aignera. Z Niemiec nie przyjechali ze względów szkoleniowych Karl Geiger i Philipp Raimund.
Czytaj więcej
Drugi z japońskich konkursów PŚ przyniósł sukces Stefanowi Kraftowi. Dawid Kubacki był czwarty, Kamil Stoch – ósmy, Piotr Żyła – dziewiąty.
Skocznia Kulm nie jest największą na świecie (o to miano biją się Planica i Vikersund), ale bez problemu można tam zobaczyć skoki powyżej 230 m, a jak wiatr dopisze, to także ponad 240 m (rekord to 244 m Petera Prevca sprzed siedmiu lat).
Polacy wystartowali w pięciu (przy sześciu dostępnych miejscach w PŚ), wydaje się, że Kubacki i Żyła będą walczyć o bardzo wysokie pozycje, pozostali tak efektownie nie latają, Kamil Stoch wprawdzie bez problemu przekraczał 200 m, ale tylko o kilka metrów, od liderów nieco odstawał. Aleksander Zniszczoł po prostu przeszedł kwalifikacje, bez specjalnego błysku. W najlepszej czterdziestce zabrakło Jakuba Wolnego, w poprzednich latach mocnego w lotach, teraz szukającego dawnych umiejętności. Na trzy piątkowe skoki wyszedł mu jeden, niestety, nie ten kwalifikacyjny.