Gdy mistrz olimpijski na dużej skoczni i mistrz świata w lotach Marius Lindvik nieco stracił głód wygrywania, Stefan Kraft został jedynym skoczkiem, który potrafi dać radę gromadzie Słoweńców wychowanych w Planicy do dalekiego latania.
W sobotę za Austriakiem byli kolejno Ziga Jelar, Timi Zajc i Anze Lanisek, trzej bracia Prevcowie tym razem zajęli nieco dalsze miejsca (ale wszyscy skakali w serii finałowej), w rozpoczętą w sobotnie popołudnie walce o małą Kryształową Kulę za loty Kraft, choć w odlotowej formie, lekko mieć nie będzie.
Przyjemnie oglądało się także konkursowe próby Piotra Żyły. Polak wreszcie odkrył w Oberstdorfie przyjemność latania. Dwa razy skoczył grubo ponad 220 metrów, co na skoczni im. Heiniego Klopfera jest odległością znaczącą. Po pierwszej serii siódmy, po drugiej piąty, szkoda tylko, że tak późno. – Nie myślę o małej Kryształowej Kuli. Chcę się dobrze bawić, to jest najważniejsze – mówił najlepszy z Polaków.
Po pierwszej serii tym najlepszym był Kamil Stoch, zajmował szóste miejsce. Ponieważ miał też świetny skok próbny (232 m), wydawało się, że po raz pierwszy tej zimy dwóch Polaków pojawi się w pierwszej dziesiątce konkursu PŚ, ale te rachuby trzeba było porzucić. Druga próba Stocha nie była udana, co kosztowało spadek na 12. miejsce.
Miłośnicy statystyki i talentu pana Kamila znaleźli jednak powód do radości – skok próbny był dwusetną próbą w karierze Stocha poza granicę 200 m, siłą rzeczy mistrz z Zębu w konkursie poprawił ten wynik do 202 skoków. To drugi wynik w światowych kronikach, pierwsze miejsce zajmuje Robert Kranjec – 211 dwustumetrowych (lub dłuższych) lotów, więc kto wie, może w Planicy uda się ten rekord Słoweńca pobić. Pozostali Polacy – w tegorocznej normie, ale trzeba zapisać: po raz pierwszy w serii finałowej było ich aż pięciu.